Otwierasz okno i krzyczysz? Okazuje się, że tak…

Otwierasz okno i krzyczysz? Okazuje się, że tak…

Jak bumerang wraca temat, czy umieszczanie w w mediach społecznościowych (szczególnie w LI) informacji typu „Byłem tam / jestem tu / jadę tam / dostałem dyplom / zaraz dostanę dyplom” itd. ma sens. Wisły kijem nie zawrócę, ale dodam kolejny puzzel do tej układanki myśli. By każdy mógł sobie już rozstrzygać bardziej „evidence-based” niż „wydaje-mi-się-based”. A co zrobi, to już jego decyzja. I tak decydują emocje, nie rozum.

Po pierwsze…

Czy tego rodzaju wpisy są skuteczne? Skuteczne w tym sensie, że budują naszą trwałą rozpoznawalność i przyczyniają się do realizacji założonych celów biznesowych i/lub towarzyskich. Czy np. dzięki nim pojawiają się spersonalizowane oferty pracy lub zgłaszają się nowi potencjalni klienci?

Otóż śmiem twierdzić, że takie wpisy nie mają żadnej istotnej statystycznie skuteczności. Zastanówmy się, jak sami na nie reagujemy. Jako odbiorca. Nasza tablica jest zawalona masą informacji, które nas kompletnie nie interesują. Całe szczęście istnieje funkcja scroll i korzystamy z niej naprawdę intensywnie. Gdy na naszej tablicy pojawia się tysiąc pięćset sześćdziesiąte drugie info „Dostałem certyfikat ukończenia czegoś tam. Jestem radosny!”, to co robimy? Reagujemy jak automat. Dobrzy i życzliwi z nas ludzie, więc jeśli niespecjalnie znamy tę osobę, to damy polubienie (a co tam, niech ma), przewijamy i natychmiast zapominamy. Błysło zgasło, trawestując poetę. Jeśli z kolei kojarzymy autora, to zdobędziemy się nawet jeszcze na (jakże często automatyczny) komentarz w porywającym stylu „Gratuluję Dariusz”. A następnie przewijamy i… natychmiast zapominamy zawaleni setkami innych mniej lub bardziej porywających informacji.

Skoro sami tak reagujemy jako odbiorca, to dlaczego ludzie mieliby reagować inaczej akurat na nasz wpis tego rodzaju? No wiadomo, my to przecież zupełnie inna sprawa. Nas obowiązują inne prawa fizyki, bo centrum wszechświata ma swoje osobne, to oczywiste.  

Po drugie…

Wrócę do pytania tytułowego. Czy otwierasz okno i krzyczysz na ulicę do rzeszy obcych i przypadkowych przechodniów „Dostałem certyfikat ukończenia czegoś tam. Jestem radosny!”? Zaryzykuję hipotezę, że czynisz to rzadko, z tendencją do w ogóle. Co więcej, najprawdopodobniej uznałbyś takie zachowanie wręcz za mało sensowne. Jak to tak drzeć się do przypadkowych ludzi i jeszcze zakłócać spokój, ciszę i jako takie reguły harmonijnego życia w społeczności. Wystarczy sobie wyobrazić tę kakofonię, gdyby tak każdy mieszkaniec Twojego osiedla raz na kilka dni otwierał okno i się wydzierał niczym królewski herold.

Za to w sieci otwarcie okna i pokrzykiwanie do wszystkiego, co się rusza już ma być ok. Ciekawa hipoteza. To samo raz ma być ok., a raz nie.

Po trzecie…

To typowa choroba wieku dziecięcego obecności w sieci. Chyba każdy musi przez to przejść. Też tam byłem. Tyle że jedni wychodzą z tego i są wyleczeni, inni pozostają w gorączce cały czas.

Bierze się z braku posiadania innego własnego materiału, którym można by zainteresować otoczenie. Gdy nie ma się nic interesującego do zaoferowania, to wypełnia się przestrzeń trocinami. Gdy zaczyna się tworzyć już własny koncept czy/co/jak/dla kogo publikować w sieci, to szybko okazuje się, że nam samym te własne trociny zaczynają przeszkadzać. Bo rozmywają nasz własny przekaz merytoryczny i nasze własne nazwisko.

Cóż, nieprzypadkowo jeden ze swoich cykli artykułów na temat czy/co/jak/dla kogo publikować w sieci zatytułowałem „Nie zaśmiecaj Linkedin” (LINK).

Previous Świat rzeczy i ja, moja własna relacja
Next A takie miałem wobec ciebie plany!

Powiązane wpisy

Komunikacja

Zanim wyjdziecie z pokoju; podsumowanie rozmowy

Rozmawiacie, omawiacie, ustalacie, kiwacie głowami, jasna sprawa. Po czym wychodzicie z pokoju i każdy robi co innego, niż temu drugiemu się wydaje, że ustaliliście. Czasem tylko trochę, czasem zupełnie. Obie

Komunikacja

Tworzenie treści – błąd początkującego autora

Tworzenie treści w sieci to jeden z gorących tematów. Obserwuję od kilku lat początkujących autorów i statystycznie powtarzają oni całkiem często kluczowy błąd. Ten błąd, to OTW, czyli Ogólna Teoria

Komunikacja

Kiedy kończyć dyskusję?

Pytanie tytułowe jest na tyle ogólne, że odpowiedzi jest oczywiście co najmniej kilka. Tutaj podzielę się refleksją na temat jednego z możliwych przypadków. Sam go przeżyłem, choć na początku w