Fromm, „Zapomniany język”, czyli interpretacja snów

Fromm, „Zapomniany język”, czyli interpretacja snów

 „Kapturek z czerwonego aksamitu jest symbolem menstruacji. […] Ostrzeżenie >nie odbiegaj od ścieżki abyś nie upadła i nie rozbiła butelki< jest ostrzeżeniem przed niebezpieczeństwem seksu i utratą dziewictwa. […] …jest to opowieść o triumfie nienawidzących mężczyzn kobiet.”

Podtytuł książki, to „Wstęp do rozumienia snów, baśni i mitów”. Powstała na bazie wykładów Autora dla doktorantów psychiatrii i studentów psychologii. Powyższy cytat, to fragment „analizy” bajki o Czerwonym Kapturku… Interpretacja snów idzie w tym samym kierunku.

Do lektury tej książki wystarczy minimum rozsądku i krytycznego myślenia. To minimum wyraża się czymś potencjalnie niezwykle prostym. Chodzi o umiejętność oddzielania opinii wyrażanej przez dowolnego autora (np. „to piękny obraz”) od uzasadnienia i przytoczenia weryfikowalnych argumentów („kompozycja obrazu…, użyte barwy…, technika rysunku… itd.”). Uwaga: celowo podałem przykład z dziedziny SZTUKI. Tutaj akurat na końcu i tak liczy się jednak właśnie opinia odbiorcy i jego wrażenie artystyczne, czy emocjonalne. A to każdy ma swoje. Mimo to także każda z dziedzin sztuki ma zestaw uwspólnionych i weryfikowalnych kryteriów sprawiających, że np. Twoje i moje rysunki jednak różnią się od Tintoretta, Picassa, van Gogha, Muncha, Beksińskiego i innych buntowników sztuki odsądzanych początkowo od czci i wiary. Nawet prymitywistów.

A co dopiero, gdy rzecz dotyczy obszarów, które nazywamy nauką. Tam opinia autora, kimkolwiek by nie był i jakiegokolwiek by nie miał wcześniejszego dorobku, pozostaje jedynie opinią. Jedną z obecnie siedmiu i pół miliardów potencjalnych opinii. To właśnie leży u podstaw stwierdzenia, że w nauce nie ma autorytetów, a jedynie argumenty. Argumenty podlegające naukowym procedurom weryfikacji, jak choćby replikacji i falsyfikacji. Stąd bierze się różnica między chemią i alchemią, astronomią i astrologią, medycyną i homeopatią, artykułem naukowym i esejem o „widzeniu poza widzeniem” (nie o mikroskop chodzi) itd.

Psychologia ma ambicję bycia nauką. Tym bardziej, że jej uprawianie nie polega na tworzeniu wrażenia artystycznego (no… czasem jednak niestety tak…). Gdyby chodziło o wrażenie artystyczne, to niech sobie każdy wypisuje, co chce. Papier przyjmie wszystko. Psychologia ma jednak ogromny wpływ na życie ludzi. Feruje wyroki wedle których zmienia się życie niemal wszystkich. Czy to przez wpływ na programy nauczania w szkołach, czy to przez opinie wydawane przez psychologów na temat uczniów i pracowników (wpływające na ich przyszłość), czy to na masę rodzajów terapii (prawdziwych i wydumanych), aż po przemożny wpływ na wyroki sądowe (jak choćby przyznawanie opieki nad dzieckiem). A skoro zależy od niej tak dużo i ma ambicję bycia nauką, to nie może bazować na opiniach. Niezależnie od tego, jakie nazwisko i wpływy mają ich autorzy.

Po co ten dla niektórych przydługi, za to niezwykle ważny wstęp? Dla bardzo prostej przyczyny. Omawiana książka Ericha Fromma jest niczym innym, jak zbiorem opinii. Niczym innym. To zbiór spekulacji. Fromm jest na tyle uczciwy (chwała mu!), że niejednokrotnie sam podaje argumenty rozbijające jego własne wywody w pył. Czyni to jednak… jakby mimochodem i nie widzi kluczowego wniosku, że wszystko to właśnie spekulacje bez żadnego oparcia w nauce. Popełnia jeden z fundamentalnych błędów poznawczych. Wiarę, że moje poglądy są tak oczywiste i prawdziwe, że nawet gdy coś im przeczy, to nie mój problem, a tego czegoś. Do tego oczywistość moich poglądów wynika… z ich oczywistości i wiarygodnego brzmienia. Do tego „potwierdzonego” przez takie same, niczym nie podparte, opinie kolegów po fachu. Więc gdy się razem co do czegoś zgadzamy na gębę, to ustalamy, że to prawda. To jednak tak nie działa… Nawet papież przestał być nieomylny z definicji.

Książka Fromma pochodzi z 1951 roku. Dobrze to dla niej i źle. Dobrze, bo dzisiaj można bronić Autora, że w tamtych czasach naukowe badanie mózgu, snu i zachodzących podczas niego procesów były w powijakach. Źle, bo nie zwalniało nawet wtedy ze stosowania się do znanych już przecież procedur pracy naukowej. Tym bardziej, że Fromm popełnia te same błędy, co chociażby Cesare Lombroso w książce „Geniusz i obłąkanie” z… 1864 roku (LINK). 90 lat minęło i nic, to samo…

No dobrze, wyraziłem swoją opinię, pora więc na uzasadnienie. Poniżej lista grzechów intelektualnych Fromma plus wskazanie, co w tej książce jest wartościowego (bo coś jest) i kilka cytatów dla ilustracji.

Grzechy

  1. Klasyczny ciąg myślenia „psychologii humanistycznej” i psychoanalizy: postawienie hipotezy, brak weryfikacji badawczej, przyjęcie swojej hipotezy za oczywisty pewnik, skoro mamy już pewnik, to na jego bazie tworzymy dalsze spekulacje, których nie weryfikujemy przyjmując po chwili za pewnik i… tak w kółko
  2. Nigdy w żaden sposób nie pojawiają się opisy ani odwołania do badań naukowych, przygotowanych, przeprowadzonych i opracowanych wedle surowych zasad umożliwiających ich weryfikację przez innych badaczy. To opowieść na zasadach „Uważam, że…”. Już tylko ten punkt jest całkowicie dyskwalifikujący
  3. Jego opisy i tezy wręcz nie poddają się weryfikacji. Wszystko może się zdarzyć i cokolwiek się nie wydarzy, to Fromm będzie potrafił nagiąć „wyjaśnienie” do swoich spekulacji. Zupełnie jak w horoskopach, tarocie, wróżbach. Także ten punkt samodzielnie jest całkowicie dyskwalifikujący rozważania Autora
  4. Opisy pojedynczych przypadków traktowane jako dowody uprawniające do generalizacji na całą populację. Do tego nawet te opisy są bardzo fragmentaryczne. To jakby wyjrzeć za okno w trzy przypadkowe dni w roku i powiedzieć, jaka jest pogoda w całym kraju, cały rok, od powstania świata do dzisiaj (przykład nieprzypadkowy, bo Fromm tłumaczy wszystkie sny, baśnie i mity od zarania dziejów). Także ten punkt samodzielnie… itd.
  5. Nie uwzględnia przypadków przeczących jego spekulacjom. Całkowicie je pomija, choć statystycznie jest ich o niebo więcej, niż tych sprzyjających
  6. Wzmacnianie samego siebie i przekazu przez nadużywanie sformułowań typu „niewątpliwie / oczywiste jest, że / nie ulega wątpliwości, że / jednoznacznie wynika, że” itd. Typowa i żadnymi argumentami nie uzasadniona w tekście racjonalizacja i presja na czytelnika. Skoro ktoś taki, jak Fromm pisze, że to oczywiste i jednoznaczne… mógłby sobie pomyśleć czytelnik
  7. Niczym nie udowodnione założenie, że każdy sen MUSI dać się zinterpretować i że istnieje tylko jedna właściwa interpretacja (!). Oczywiście ta Fromma
  8. Wyjaśnianie nieznanego poprzez wprowadzenie innego nieznanego. Myślenie wbrew Brzytwie Ockhama, którą przecież Fromm musiał znać. Jeżeli sen jest prosty, jednoznaczny (kto, co, z kim, jak zrobił) i pasujący do spekulacji Fromma, to wspaniale (dla niego). Jeżeli sen jest, a większość taka jest, niejasny, fragmentaryczny, bez ciągu skutkowo przyczynowego, dziejący się w świecie nierealnym, większości z niego i tak nie pamiętamy itd., to na to Freud, Jung, Fromm tez mają sposoby, by wyszło na ich. Wprowadzają szereg spekulatywnych pojęć, typu: przeciwpragnienie, sublimacja, zgęszczenie, przesunięcie, przeciwżyczenie, autocenzura śniącego, deformacja snu, wtórne opracowanie. Dzięki tym intelektualnym wytrychom da się już nagiąć wszystko. Uważam, że ta ściana jest zielona. Ktoś mówi, że jest zielona – ok., czyli mam rację i on to rozumie. Ktoś mówi, że jest niebieska, to wyjeżdżam z jego [wstaw jedno z powyższych pojęć] i „udowadniam”, że świetnie wie, że ściana jest zielona, a tylko z powodu [wstaw jedno z powyższych pojęć] twierdzi, że ma inne zdanie. Mam cię!! Pomogę Ci zrozumieć, że jest zielona
  9. Sygnalizuje jakieś zagadnienie, podaje swoją spekulację jako wyjaśnienie i dodaje uwagę w stylu „to będzie wymagało dalszych badań”. To stały powtarzalny element książek Fromma, nie tylko tej. No i co? No i nie ma dalszych „badań”… Poprzestaje na rozważaniach intelektualisty. Bez domknięcia naukowego
  10. Last but not least, jak mawiali Rzymianie – NIC z tego nie wynika… Fromm grzebie się w snach i życiu śniącego, doszukuje się paraleli do swoich spekulacji, przerabia baśnie i mity na jedno kopyto (seks, walka kobiet i mężczyzn) i nie zająknie się specjalnie, co dalej z tym fantem robić, po co to wszystko? No bo ładnie brzmiące stwierdzenia, że dla lepszego zrozumienia samego siebie jest niczym innym, niż ładnie brzmiącym stwierdzeniem. Nadaje się na fejsbooka i tyle. A człowiek wstaje następnego dnia o 9 rano i coś trzeba zacząć robić, poza myśleniem na wysokim poziomie abstrakcji.

Zasługi

Co jest w tej książce dobrego? Fromm błądzi, ale nie jest oszustem. To ważna konstatacja. Poszukując swoich prawd przytacza uczciwie, acz raczej nieświadomie, szereg faktów i argumentów… pogrążających dywagacje i jego, i jego poprzedników  lub współczesnych (głównie Freud, Jung, następcy). Bo interpretacja snów ma tysiące lat i praktycznie wciąż jest w tym samym miejscu.

  1. Przyznaje, że ten sam sen, tego samego człowieka będzie inaczej zinterpretowany przez Freuda, inaczej przez Junga, inaczej przez niego, inaczej przez… Jeżeli kilku ludzi patrzy na to samo, wydaje odmienną, ba, wręcz przeciwstawną  opinię/ interpretację i w żaden sposób ani teraz, ani w przyszłości nie da się niczego w nich jednoznacznie podważyć lub potwierdzić, to jest to proces bezwartościowy. Gorzej, że jego ofiarą jest pacjent, od którego bierze się za to pieniądze i miesza na tej podstawie w życiu i relacjach z bliskimi
  2. Bardzo ciekawy rozdział „Historia interpretacji snów”. Kluczowe zdania padają już na początku: „Te trzy teorie wcale nie są nowe [Freud, Jung, Fromm]. Krótki przegląd interpretacji snów pokazuje, że niedawna dyskusja na ten temat zawiera element rozważań, które toczą się już od co najmniej trzech tysięcy lat”. No właśnie. Szkoda że Fromm nie domyka tego ostatecznym wnioskiem: trzy tysiące lat mówienia o tym samym i nic a nic rozstrzygającego i w jakikolwiek sposób potwierdzonego naukowo się nie pojawiło.
  3. Wisienka na torcie, to zacytowane wypowiedzi Arystotelesa i Cycerona na ten temat. Pierwszy stwierdził w rozprawie „O wróżbiarstwie” (!): „…zatem wymienienie jakiejś osoby [we śnie] nie jest ani znakiem, ani przyczyną swego spełnienia, lecz zwykłym zbiegiem okoliczności. […] …zbiegi okoliczności nie zachodzą zgodnie z jakimś powszechnym ogólnym prawem”. Co więcej, Fromm cytuje dodatkowo (chwała mu) uzasadnienie i wywód logiczny Arystotelesa dla uzasadnienia tego wniosku. Cyceron jest jeszcze bardziej bezpośredni: „Odrzućmy zatem i te wróżby ze snów, równie jak inne odmiany wróżbiarstwa. Albowiem zabobon rozkrzewiony wśród narodów, wykorzystując ludzką słabość, opanował prawie wszystkie umysły”.
  4. Fromm uczciwie też przyznaje, że tak ważny dla psychoanalizy Edyp wcale nie kochał matki. Nawet nie wiedział, że poślubiona mu kobieta, to jego matka, a zabity przez niego człowiek, to jego ojciec. Dowiedział się tego post factum. By się w tym zorientować wystarczy… przeczytać źródła, czyli dramat Sofoklesa. No ale Freudowi udało się wmówić światu co innego i jeszcze wmieszać to do interpretacji snów.

Charakterystyczne cytaty

  1. Zrozumienie języka snów jest sztuką (sic!! Podkreślenie moje), która jak każdy rodzaj sztuki wymaga wiedzy, talentu, wprawy oraz cierpliwości. Patrz początek recenzji. Gdy coś jest sztuką, to wszystko jest możliwe i rozstrzyga wrażenie artystyczne…
  2. Wie pan z własnego doświadczenia, że nasze nonsensy są najczęściej najmądrzejszym głosem przemawiającym w nas. No tak, a miłość zwycięża wszystko, chciałoby się dodać i natychmiast wrzucić na FB, bo tam miejsce takich ogólnikowych nic nie znaczących maksym…
  3. Jest to jeden z tych ważnych snów, w których podejmuje się decydujący krok, odchodząc od choroby umysłowej. Przemożna wiara, że samymi rozmowami leczy się choroby umysłowe i może to robić praktycznie każdy
  4. Symbol ma więcej niż jedno znaczenie […]. Ogień może być przedstawieniem wewnętrznego szczęścia, jak i strachu, bezsilności, czy też własnych skłonności destrukcyjnych. Woda może być symbolicznym wyrazem przerażenia i chaosu, jak i i wygody i spokoju. Dolina wywołuje uczucie bezpieczeństwa i otuchy, ale te ochraniające nas góry mogą również oznaczać izolujące mury, które nie pozwalają nam wydostać się z doliny. No niby brzmi sensownie, prawda? Oznacza to jednak bardzo istotną rzecz. Jest to dyskurs na poziomie „Będzie deszcz, chyba że by nie padało”. Wyjaśnię Ci wszystko, nie jestem w stanie przewidzieć niczego. Horoskopy.
  5. …stan snu spełnia dwuznaczną funkcję. Właściwy dla niego brak kontaktu z kulturą wyzwala w nas to, co najgorsze i to, co najlepsze; jeśli więc śnimy, możemy być mniej inteligentni, mniej mądrzy i mniej obyczajni, ale może tez być lepsi i mądrzejsi niż w naszym życiu na jawie. Będzie deszcz, chyba że by nie padało po raz kolejny.
  6. Męski organ płciowy symbolizują laski, drzewa, noże, ołówki, młotki, samoloty i wiele innych przedmiotów. Żeńskie genitalia przedstawiane są za pomocą takich symboli jak jaskinie, ogrody, kwiaty, etc. Seksualna przyjemność przedstawiana jest jako taniec, jazda konna, wspinanie, latanie. Wypadanie włosów lub zębów jest symbolicznym przedstawieniem kastracji. To o Freudzie, który jest mistrzem Fromma, choć z czasem (także w tej książce) Fromm nieco się dystansuje widząc całkowitą fiksację na jednym – seksie
  7. …zanim ustanowiono męskie panowanie, występowała u mężczyzn „zazdrość o ciążę”, z którą nawet dzisiaj możemy się zetknąć.

Pytanie końcowe

Czy „interpretowanie” snów jest w 100% bez sensu (skoro bazuje na czystej spekulacji)? Tutaj odpowiedź może być nieco zaskakująca wobec wymowy całego artykułu, choć po nawet krótkim zastanowieniu jest oczywista. Otóż „interpretowanie” snów… może być w jakimś tam stopniu pomocne w autorefleksji. W jakim? W takim samym, jak interpretacje kształtów chmur, rozrzuconych kości, czy rozkładu fusów od kawy. Nie jestem złośliwy. Już wyjaśniam w czym rzecz. Nie mam na myśli wróżek, które przepowiadają przyszłość. Mam na myśli następującą sekwencję: Ty patrzysz na chmury i Ty opowiadasz sobie lub osobie wspierającej, jakie kształty widzisz w chmurach, kościach, fusach, płytach chodnikowych itd. Jeżeli uzbiera się tego sporo, to może z Twoich skojarzeń i języka, którym je opisujesz da się wychwycić jakieś powtarzalne elementy, które z kolei da się odnieść do Twoich zachowań. Tyle że jest to jednak bardziej pop-psychologia. No i kluczowe pytanie dodatkowe: po cholerę mi te chmury, fusy i sny, skoro od razu można rozmawiać o naszych zachowaniach… Choć sny bardzo pociągają i sprzyjają myśleniu magicznemu, fakt.

Wniosek końcowy: dajmy sobie z tym wreszcie spokój. Są poważniejsze drogi do autorefleksji niż interpretacja snów.

Alternatywa? Choćby książka „Dlaczego śpimy” autorstwa Matthew Walkera. Jakże inna od spekulacji Fromma, Freuda, Junga, czy ich współczesnych wyznawców myślenia magicznego. Choćby tym, że pozycja Walkera, choć przeznaczona dla czytelnika powszechnego, ma oparcie w badaniach i publikacjach naukowych. Czyli jest popularnym opisem działalności naukowej autora i jego środowiska. W przypadku Fromma tego drugiego obszaru nie ma. Jego eseje są po prostu esejami. Bez podłoża naukowej weryfikacji. W działalności Fromma nie istnieje nic obok.

Skoro Czerwony Kapturek, wkładając kamienie do brzucha wilka, szydził z męskiej niemożliwości rodzenia dzieci, strach pomyśleć, co psychoanaliza mówi na temat symboliki relacji i przygód Bolka i Lolka z Tolą, czy też męskiej przyjaźni Smoka Wawelskiego z jego kucharzem Bartolinim Bartłomiejem herbu Zielona Pietruszka…

Previous Kiedy mówi lider?
Next Czy stosujesz przemoc? Tak, codziennie

Powiązane wpisy

Autorefleksja

Źródła wiedzy o sobie, część 1, przeglądy kadrowe

KSIĄŻKA Dariusz Użycki, „Czy jesteś tym, który puka?” dostępna TUTAJ (link)   Skąd czerpać paliwo do autorefleksji? Skąd czerpać wiedzę o sobie, o swojej osobowości, zachowaniach, motywacjach, roli w grupie

Autorefleksja

Kontakt z AI, łatwy, trudny, czy niemożliwy?

Rozważając tytułowe relacje często czynimy domyślnie dwa założenia: – wyobrażamy sobie dosyć odległy czas, w którym natychmiastowo jest widoczny ogromny skok technologiczny. Różnica później-dzisiaj jest wtedy tak uchwytna, jak w

Autorefleksja

Strefa śmierci, nasz chleb codzienny…

Pisząc strefa śmierci mam na myśli tę mieszczącą się w wysokich górach. W skrócie: jest to przestrzeń powyżej około 8000 metrów. Skąd taka nazwa? Wbrew intuicji wielu z nas, nie