Kiedy mówi lider?

Kiedy mówi lider?

Od lat przychodzi mi współpracować z liderami wielu bardzo różnorodnych organizacji. Do tego liderami na różnych etapach swojego rozwoju. Czy to na najwyższych stanowiskach, czy to wręcz właścicielami firm, czy to dopiero aspirującymi do obejmowania średnich szczebli, bywa że wręcz pierwszych. Uczę się od nich i przy nich, gromadzę ich doświadczenia i przemyślenia. Obserwuję skutki różnorodnych decyzji i stylów zachowań. Miałem też sam okazję być liderem i ćwiczyć na sobie. Dzięki temu materiałowi mogę później wyciągać wnioski, dyskutować je, zderzać z fachową literaturą i dzielić się nimi poddając jednocześnie dalszym próbom.

Niejednokrotnie oszczędza to ludziom czas. Pomaga uczyć się na istniejących i przetworzonych doświadczeniach innych, zamiast samemu od zera. Bo gdy człowiek uczy się wszystkiego samemu od zera, to zbyt wiele najprawdopodobniej mu umknie. Zbyt wielu rzeczy po prostu nie zdąży poznać i nauczyć się. Choć odpowiednia wiedza leżała tuż za rogiem. No i próbka doświadczeń mała i wyrywkowa, bo tylko własna. Metoda prób i błędów jest ważna, a jakże. Ucząc się można jednak znacząco poprawić relację pomiędzy liczbą prób i liczbą błędów. Skoro rower już wymyślono, wymyślanie tego samego od nowa bywa dosyć nieekonomiczne.

Jednym z oczywistych i codziennych elementów pracy lidera jest jego obecność w grupie oraz interakcje. Istotność samej fizycznej obecności omówiłem w innym artykule („Jest albo nie jest, czyli szef w wielkiej firmie” LINK). Teraz kilka zdań o interakcjach.

Będąc liderem zespołu bardzo często nie mamy świadomości, jak znaczący wpływ wywieramy na otoczenie. Czy nam się to podoba, czy nie bagatelizowanie tego jest zwykle błędem. Jesteśmy zwierzętami stadnymi. Z wieloma tego zjawiska konsekwencjami. Jedną z nich jest hierarchia w stadzie. Ile byśmy nie opowiadali o turkusach, seledynach i wszystkich lepszych i gorszych klasyfikacjach organizacji, to hierarchia stada istnieje w naszych umysłach. Ludzie po prostu patrzą na szefa. Nie wszyscy, nie zawsze, oczywiście. Za to wystarczająca większość, wystarczająco często, by uznać to za bardzo istotne zjawisko.

Tobie się wydaje, że nic się nie dzieje. Koncentrujesz się na tym, co w Twojej głowie i na swoim oglądzie świata. Tymczasem dobrze jest wiedzieć i pamiętać, że ludzie nie tylko wsłuchują się w to, co mówisz (niekoniecznie zresztą natychmiastowo łapiąc dla Ciebie jedynie oczywistą ideę, bo w Twojej głowie powstałą). Ludzie uważnie obserwują Twoje zachowania niewerbalne, Twoje gesty, nawet wyraz twarzy i grymasy. I interpretują. Na swój sposób. A od tej interpretacji zależą ich dalsze poczynania. Cóż z tego, że Ty mogłeś mieć coś zupełnie innego na myśli, skoro nie zadbałeś o wystarczająco jasne tej myśli przekazanie i upewnienie się, że jest właściwie odebrana. Cóż z tego, że mogłeś wręcz nie mieć nic szczególnego na myśli, jeśli na tyle nieopatrznie komunikujesz, że ludzie sami interpretacje dodają i rozdmuchują. Szczególnie w okresach kryzysowych lub zmian, a coraz częściej to sytuacja permanentna.

Oczywiście rzecz nie w tym, by zapętlić się w spirali naduważności i nadinterpretacji „co to sobie może ktoś pomyśleć”. Jednak to miałki argument, by w efekcie odrzucić oczywiste fakty po całości. Bo na końcu to nie ich problem, że źle interpretują, tylko Twój. Bo w zespole zaczynają zachodzić procesy, o których nie masz pojęcia. Procesy, które bardzo silnie potrafią wpływać na efektywność zespołu i biznesu. Wiele jest lepszych i gorszych opisów, co różni menedżera od lidera. Jeden z nich dotyczy właśnie poruszanej kwestii. Menedżer REAGUJE na sytuacje, a już szczególnie te w obszarze ludzkim. Lider PRZEWIDUJE, jaki wpływ na ludzi, ich emocje i preferencje mogą mieć konkretne decyzje i zachowania (własne i innych). Dzięki temu może i powinien działać także prewencyjnie. Bo cóż z tego, że ktoś wspaniale rozwiązuje problematyczne sytuacje, gdy większość z nich sam wcześniej wywołał?

Teraz już znacznie łatwiej będzie się pokusić o odpowiedź na pytanie tytułowe: kiedy mówi lider? Statystycznie poprawna odpowiedź brzmi: na końcu.

Nie zabieraj głosu zbyt wcześnie wypowiadając swoją opinię. Jej ciężar gatunkowy jest zupełnie inny, niż opinie podwładnych. Niebezpieczeństwo spacyfikowania dyskusji jest za duże. Całkiem sporo ludzi uzna, że skoro taka jest opinia szefa, to… niech tak będzie, o czym tu gadać. Sami już głosu nie zabiorą, albo skupią się na rozważaniu poddanego im pomysłu. Ograniczą swoją kreatywność, bo ona będzie w ich oczach teraz w opozycji do szefa. Nawet jeśli Ty tego tak nie postrzegasz. Wiem, ze to trudne, ale… zadaj pytanie i zamilcz. Daj mówić innym. No i nie reaguj natychmiastowo wartościując to, co mówią. Ani słowem, ani grymasem, ani gestem. Sam się zdziwisz, ile ciekawych i dobrych pomysłów będzie się pojawiać. Takich, które Tobie nie przyszły do głowy. To ogromna wartość. Uwolnij myślenie innych, a sam skup się dzięki temu na rzeczach wielkich.

Opisane powyżej zachowanie, to nie magiczne przywództwo, które trzeba mieć w genach. To rzecz, której można się nauczyć i świadomie stosować. Najlepiej wręcz wyjaśniając zespołowi dlaczego czasem milczysz. Zachęcając ludzi do swobodnego wypowiadania się, a nie zgadywania, co szef może mieć na myśli, co szef może preferować.

Dotyczy to także inicjowania dyskusji poprzez e-mail. Jakże często popełniamy prosty błąd. Inicjujemy dyskusję i w dobrej wierze, żeby maili było mniej, już w pierwszym jednocześnie zadajemy pytanie i dodajemy „A moje zdanie jest takie…”. Zacząłeś dyskusję? Tak. Tyle że niejednokrotnie właśnie ją skończyłeś.

Zasada „Lider mówi na końcu” ma jeszcze jedną zaletę. Prowadzi do… kolejnej fundamentalnej zasady, której zrozumienie niejedno przywódcze życie wywróciło już do góry nogami. A w zasadzie… postawiło je wreszcie z głowy na nogi. O tym będzie osobny tekst. Wkrótce.

Previous Idealny ja - kwestia egzystencjalna
Next Fromm, „Zapomniany język”, czyli interpretacja snów

Powiązane wpisy

Przywództwo

Dlaczego rządzą nami psychopaci? Bo nikt inny nie chce

Co i rusz wraca jak bumerang teza, że X% szefów w firmach, to psychopaci. Do tego to X ma być wcale nie takie małe. Wniosek: jak nam, (normalnym, oczywiście, jakżeby

Przywództwo

Priorytetyzacja zadań? Zrób im wyścig australijski

Jednym z najczęściej sygnalizowanych problemów jest priorytetyzacja zadań i umiejętność skupienia się na tych najważniejszych. Kluczem jest to pierwsze, bo gdy tego nie zrobimy, nie wiemy, na czym się skupić.

Przywództwo

Management Team – jaka piękna bajka o rycerzach

Mawia się, że są dwa powody, dla których cokolwiek robimy. Ten, który dobrze brzmi i ten prawdziwy. Pierwszym dzielimy się z innymi. Jest oficjalny. Często nawet będąc sam na sam