
Motywacja totalna, sposób uniwersalny
Historia prawdziwa. Proces rekrutacji na stanowisko menedżerskie w fabryce. Gdzieś na wschód od Polski. Prowadzę spotkanie kandydata z zachodnioeuropejskim klientem. Przychodzi pora na omówienie tematu przywództwo i motywacja. Klient pyta: jak pan motywuje swoich ludzi? Zaskoczone oczy kandydata w stylu „Ale o co chodzi?”, chwila zastanowienia i odpowiedź:
Podnoszę słuchawkę i opieprzam!
Mina klienta bezcenna. Wszystkiego się spodziewał, ale tego chyba jeszcze nie doświadczył. Korporacyjny uśmiech, zdawkowe „Rozumiem, dziękuję” i zmiana tematu. Kandydat nie odstawał aż tak bardzo od lokalnego kolorytu, jednak nie przeszedł selekcji.
To sposób „motywowania” częsty i u nas. Ma tylko jedną wadę: jest nieskuteczny. Pozwala motywującemu wyładować swoje frustracje i emocje, ale celu nie spełnia. Ludzie ze strachu i pod tak wywieraną presją może i coś zrobią, ale możemy zapomnieć o ich dalszej samodzielności, inicjatywie, kreatywności. No i o więzi zespołowej. Chyba że mówimy o więzi zespołu zbudowanej na zasadzie wspólnego wroga, jakim jest wrzeszczący szef. Wiem coś o tym. Sam byłem członkiem takiego zespołu. Szef wprawdzie nie wrzeszczał, ale za to robił rzeczy jeszcze gorsze: knuł i napuszczał wszystkich na wszystkich. Zarządzał przez nieustający konflikt i niepewność kto, z kim, przeciw komu. Potwierdzam, to potrafi zbudować potężną więź. Zakładam jednak, że nie wspólnotę przeciwko komuś/czemuś nam chodzi, a o wspólnotę celów i wartości. Do tego razem z nami. Wspólnotę tak ważną w chwili próby, która prędzej, czy później nadejdzie. Bo nie istnieje pytanie, czy ona nadejdzie, tylko kiedy. Będziesz wtedy zależał od zespołu, a oni, mogąc pomóc, będą spokojnie patrzeć, jak krwawisz. „Takaś mądrala, to teraz pokaż”. Możemy sobie wtedy wrzeszczeć do woli.
To nie tylko moje rozważania praktyka i obserwatora. Naukowo zbadał to m.in. Daniel Kahneman. Okazało się, że krzyczysz na ludzi, czy nie, efekt jest statystycznie taki sam, czyli nie wpływa to na oczekiwaną poprawę. Nawet w wojsku, bo i tam robił eksperymenty. Choć akurat w armii paleta sankcji, czyli dalszych kar, jest o niebo większa, niż w firmie. Choć akurat w wojsku uwieczniany w literaturze i filmie wrzask (patrz foto) ma także swoje dodatkowe uzasadnienie, nie do końca takie bez sensu. Ale o tym kiedy indziej. W firmie mamy jednak inną sytuację. Tutaj w ostateczności ludzie po prostu mogą się wypiąć i odejść. Albo zawijając się na koniec zmiany o 17, albo w ogóle.
O tym, co zrobić, zanim zaczniesz krzyczeć, w kolejnym odcinku. Bo jest jedno takie zachowanie, które całkowicie zmienia sytuację. Warto się go nauczyć. Tym bardziej, że jest proste. A motywacja rośnie bardzo szybko.
PS
A!! Guru Internetów każą kończyć pytaniem angażującym… No to ogórki, czy pomidory?!
A co do motywowania ludzi, zajrzyj jeszcze tutaj „Motywacja. Ile można kręcić korbą?” (LINK).
Powiązane wpisy
A takie miałem wobec ciebie plany!
Tytułowa zdanie to jedno z tych najczęściej padających w firmach. Jest wypowiadane niczym zaklęcie w bardzo konkretnej sytuacji. Wtedy, gdy pracownik, na którym nam choć trochę zależy i którego odejście
Organizacja spotkań: zasady skuteczności
Zamiast narzekać (zapewne słusznie), że większość grupowych spotkań jest dramatycznie nieskuteczna i stratą czasu, wprowadź proste reguły. Organizacja spotkań, to nie budowa kosmolotów, sam/a zobacz: 1. spotkanie musi mieć agendę,
Jadą na Ciebie Tygrysy. Co robisz?
Historia prawdziwa. Dwa rodzaje refleksji: ogólna oraz indywidualna. Studiowałem w latach 80. w Wojskowej Akademii Technicznej. Zdarzali się jeszcze wtedy wykładowcy walczący jako młodzi mężczyźni podczas II Wojny Światowej. Świetni