
Tworzenie treści – błąd początkującego autora
Tworzenie treści w sieci to jeden z gorących tematów. Obserwuję od kilku lat początkujących autorów i statystycznie powtarzają oni całkiem często kluczowy błąd. Ten błąd, to OTW, czyli Ogólna Teoria Wszystkiego. To próba ujęcia na samym początku tworzenia treści ogromnego zakresu materiału. Gdy ktoś działa w marketingu, to wyjaśnia światu (swoją) teorię marketingu. Gdy w sprzedaży, to bach, cały proces sprzedażowy plus niuanse, w jednym dwóch tekstach. Do tego najlepiej w stylu „10 fundamentów sprzedaży”. To samo z obsługi klienta, rekrutacji, czy też któregokolwiek z modnych ostatnio tematów.
Warto pamiętać, że takie OTW w każdej branży wielcy (ci zweryfikowani) już napisali. Do tego badają to wiele lat, czyli piszą, jak jest, a nie jak komuś się wydaje. Często wspaniałym i zrozumiałym stylem, którego nauka i wyrabianie także zajmuje sporo czasu. W dużej mierze także poprzez czytanie właściwych lektur, a nie tylko internetowych poradników pisanych tak, by zająć czytelnikowi ie więcej, niż kilka minut. Z nimi chcemy „rywalizować” na samym początku swojej drogi autora? Z ich wiedzą i z ich umiejętnością jej przekazywania? Można, oczywiście. Tylko po co.
To o czym tu pisać, skoro na rzeczy wielkie warto/trzeba poczekać? Każdy z nas ma materiał na masę świetnych i przydatnych innym treści. Do tego wyjątkowych. To są konkretne przypadki biznesowe z naszym udziałem. Podane chirurgicznie: problem był taki, zrobiliśmy to i to, wynik był taki. Małe, czyste i konkretne perły. Wedle znanych zasad PAR/STAR (Problem Action Result / Situation Task Action Result). Każdy może się czegoś nauczyć. A my przy okazji ćwiczymy styl pisania. Bo pomysł, to jedno, a przelać go na papier, to drugie. Każdy z nas ma takich historii wiele. Nie muszą to być akcje na poziomie „uratowałem całą firmę”. Wystarczy, że w konkretny sposób rozwiązałem konkretny problem realnego klienta. Jeśli do tego jeszcze dodamy kluczowe parametry liczbowe oraz element ludzki (kogo udało się zaangażować w rozwiązanie, a kogo nie i dlaczego), to powstaje jedyna w swoim rodzaju historia z walorem edukacyjnym dla innych. Bo inni mogą to wtedy natychmiast odnieść do podobnych sytuacji w swoim otoczeniu.
To już odcinek nr 10, ostatni. Koniec przygody z LI Local i spotkaniem w Krakowie, gdzie przedstawiłem cały materiał i dyskutowaliśmy go wieczorową porą. Zapraszam do odc. nr 1 i dalszych. Razem te puzzle układają się w obrazek.
PS porada od Wiedźmina na ilustracji całkowicie nieprzypadkowa :-).
Powiązane wpisy
Tako rzecze Dariusz… o LinkedIn. Skarbiec
Nieco ponad dwa lata temu napisałem pierwszy artykuł opisujący moje doświadczenia w posługiwaniu się Linkedin. Cieszył się bardzo dużym powodzeniem. Wciąż gromadzi nowych czytelników. To były dla mnie intensywne dwa
Moje zasady działania w LinkedIn, część 3
Czy przyjmować zaproszenia? Zawsze gdy prowadzę zajęcia z pozycjonowania się na rynku pracy, coachingu kariery, czy też zasad budowania sieci kontaktów, to na 100% pada pytanie: czy przyjmować wszystkie zaproszenia
Pisać po polsku, czy angielsku? Globalizacja czy nie?
Książkę o komunikacji w biznesie „WIESZ, KIM JESTEM!” możesz zamówić TUTAJ (LINK) Gdy sześć lat temu zaczynałem pisać na LinkedIn, niektórzy radzili mi tworzyć po angielsku. Bo globalizacja, ekspozycja, docieranie