
Incydent wyścigowy, klucz do codziennej komunikacji
W sportach samochodowych istnieje bardzo ważne pojęcie: incydent wyścigowy. Niemal w każdym wyścigu odbywającym się na torze zdarzają się trudne sytuacje. Pojazdy się zderzają, czasem bez konsekwencji, ale czasem tracą przez to wiele pozycji lub nawet unieruchomione kończą wyścig. Każda taka sytuacja jest analizowana przez sędziów, którzy podejmują stosowne decyzje. Może to być orzeczenie winy kierowców i nałożenie kary (karne sekundy lub postój, wykluczenie, cofnięcie o kilka pozycji itd.).
Ale może to też być właśnie enigmatycznie brzmiące określenie: incydent wyścigowy. Oznacza to ni mniej, ni więcej, tylko: no cóż, stało się, taka uroda tego sportu, nie ma winnych, koniec sprawy, jedziemy dalej (nawet jeżeli jeden lub więcej kierowców w efekcie incydentu jednak już nie jedzie…). Napakowani adrenaliną kierowcy coś sobie jeszcze mogą powspominać, nawet chwilowo do oczu skoczyć, a jakże, ale emocje szybko opadają, wszyscy puszczają incydent w niepamięć i skupiają się na przygotowaniach do następnego wyścigu.
Jaki to ma związek z naszą aktywnością? Otóż ma, bardzo duży. Zarówno w obszarze biznesowym, jak i poza nim.
Niemal codziennie jesteśmy uczestnikami kilku(nastu) sytuacji kolizyjnych. Ktoś ma inne zdanie, zrobił coś inaczej, powiedział coś, co nam nie przypadło do gustu, treść e-maila podniosła nam ciśnienie i tak dalej. Praca jest nieustającym generatorem takich sytuacji. Są one oczywistością. Nie może być inaczej, skoro mamy tak wiele interakcji, w tak dynamicznym środowisku. Powtórzę, nie może być inaczej. Tego rodzaju „konflikty” to stały i nieunikniony element rzeczywistości. Dotyczy to nas i każdej innej osoby. Inni mają tak samo ciężko, jak Ty. Po pracy wracamy do domu i… tam jest tak samo. Znowu interakcje (chyba że Ty akurat jesteś pustelnikiem), a efektem interakcji są sytuacje niejasne i konfliktowe. Tyle że tym razem z rodziną, znajomymi, sąsiadami itd.
Niektóre z tych sytuacji są poważne. Wtedy wymagają rozjemcy. Będzie to szef, kolega, inny członek rodziny, albo po prostu czas (choćby ciche dni). Zostaje to zwykle w pamięci i może wpływać długoterminowo na wizerunek i wzajemne oceny ludzi.
Zdecydowana większość takich przypadków to jednak sytuacje kwalifikujące się do kategorii incydent wyścigowy. Skok adrenaliny, emocje i… jak najszybciej to rozwiąż na bieżąco i zapomnij (!). Ruszaj ku przyszłości, nie ciągnąc za sobą niepotrzebnego balastu. Nie zaśmiecaj głowy niepotrzebnymi, bo złymi emocjami. Niczemu nie służą, a ich przyczyna jest błacha. Nie zaśmiecaj głowy niepotrzebnymi rozważaniami o „tym łobuzie / dlaczego on to zrobił, powiedział, napisał, spojrzał tak dziwnie”, co tam jeszcze do głowy przychodzi. Tym bardziej, że bardzo często wyjaśnienia są śmiesznie proste. Bo każdy ma prawo do gorszego dnia, bo nieporozumienia się wyjaśnia, a nie eskaluje, a może wręcz NIC się po drugiej stronie nie wydarzyło, tylko my nadinterpretujemy sytuację i dorabiamy drugiej stronie nieczyste intencje. Szkoda życia. Oczyść umysł i skup się na następnym wyścigu.
Oczywiście, najlepiej, gdy obie strony uznają, że wystąpił właśnie incydent wyścigowy i zgodnie przystępują do dalszej współpracy, a przynajmniej neutralnej koegzystencji. Jeśli to się nie udaje, to lepiej być tą stroną, która zna i stosuje pojęcie incydentu wyścigowego. Życie jest prostsze, brzuch mniej boli, nerwy zdrowsze, na dzieci się mniej warczy…
Powiązane wpisy
Od poniedziałku nie jestem CEO, będę CSL
„…król Megieryk […] był niezmiernej szczodrobliwości panem, a jego wrażliwość na sztukę nie miała sobie równych. Był naprawdę bardzo wrażliwy […]. W każdą rocznicę swego wstąpienia na tron wprowadzał reformy.
Mega wzrusz Endriu, cz. 3, Sekta Pałermówców
Dzień 3, Era Motywatora Endriu czuł się wśród adeptów Seledynowej Ewolucji jak w siódmym niebie. A to wsłuchiwał się w duszę organizacji, a to nasycał wszystko bytem, no i działał
Moje zasady działania w LinkedIn, cz.4
Jak dyskutować w komentarzach? Pierwszy artykuł będący praktycznie moim manifestem poruszania się w przestrzeni LinkedIn wciąż jest jednym z najczęściej czytanych tekstów na mojej stronie internetowej (link). Równocześnie dostaję sporo