Wolisz być Wydmuszką, czy Jajkiem Faberge?

Wolisz być Wydmuszką, czy Jajkiem Faberge?

Do tego krótkiego artykułu natchnęła mnie Pani Joanna Stępień. Wskazała ona na niezwykle interesujący fragment badań Barometru Zaufania Edelman opisujący zaufanie do prezesów firm. Otóż okazuje się, że zaufanie do prezesów lokuje się na świecie na poziomie 37%. To jeszcze jako tako, jak na specyfikę funkcji, choć nie powala oczywiście. Za to w Polsce ten procent to 23… Co gorsza, w ciągu roku nastąpił dramatyczny spadek o 12%! O, teraz to już jest się czego bać, gdy się jest prezesem. Albo można spokojnie analizować, gdy się nim nie jest. No to analizujmy.

Jeden z wniosków wskazany przez Panią Joannę brzmi jednoznacznie – pogonić agencje PR zajmujące się budowaniem marki prezesów. Dlaczego pogonić i jeszcze najlepiej pieniądze kazać zwrócić? No bo wyraźnie im nie wychodzi to, do czego zostały wynajęte. Zaintrygowało mnie to. Czy rzeczywiście prezesi są tak naiwni, żeby oddawać budowanie swojego wizerunku agencjom PR? No i czy to PR buduje zaufanie?

Przyznam, że nie mam danych statystycznych, ale przyjmę to za dobrą monetę, którą teraz w palcach poobracam. Od lat pasjami i zawodowo zajmuję się rozwojem przywództwa. Fundamentalnym elementem tego procesu są relacje z ludźmi, oczywiście. Do tego na wszystkich szczeblach. Chcemy, czy nie, ale w pewnym momencie dochodzi się także do zagadnienia roboczego „Jak świat ma się o mnie dowiedzieć i czego ma się dowiedzieć?”. Podczas swoich warsztatów dyskutuję 12 dróg, poprzez które można tenże świat o sobie powiadamiać. Kluczem jest dla mnie prawda, fakty i… osobisty udział (w tymże powiadamianiu). Z tego względu wykorzystanie tutaj agencji PR umieszczam na ostatnim, dwunastym właśnie miejscu. Wymieniam to jedynie dlatego, że takie zjawisko występuje na rynku i natychmiast błagam rozmówcę, by pod żadnym pozorem z tego nie korzystał(a)… Dlaczego? Ano odpowiedź padła powyżej – niezbędna jest prawda, fakty i osobisty udział. Bez tego powstaje WYDMUSZKA, a nie jajko FABERGE. Zakładam przy tym, że zdecydowana większość moich rozmówców woli być metaforycznie utożsamiana z jajkiem Faberge (sto lat minęło, a ludzie wciąż podziwiają) niż z wydmuszką (święta minęły i nikt nie pamięta).

Bo to nie PR buduje zaufanie do prezesa (kogokolwiek zresztą), a jego codzienne samodzielne działania. Co by PR nie kombinował przez rok zgodnie z mądrymi zresztą zasadami, to zniszczymy własnym złym przykładem w jeden dzień. Omówiłem to głębiej w artykule „Marka Osobista vs. Pozycjonowanie. Sprzedajesz Cechy, czy Korzyści?”. Poza tym, w codziennej pracy buduje się przywództwo przez setki mikrokontaktów, a nie jednym „bohaterskim atakiem na bagnety i stosowną pieśnią PR”. No, ale to wymaga autorefleksji i pracy nad sobą. Czyli nuda, łatwiej chodzić na skróty. Do czasu, jak się okazuje (23% to pewnie gorzej, niż politycy, o zgrozo). Czyż może być lepsza ilustracja takich wyników badań zaufania niż widniejący na samej górze zrzut ekranu z tekstem… „mocno oberwałem”? Trzeba sobie tylko wyobrazić, ze mówiący te słowa i stojący w płomieniach niejaki Preston Garvey to… prezes używający agencji PR do budowy swojego wizerunku :-).

Previous Jak długo jesteś szczęśliwy, czyli... dlaczego tak krótko?
Next Co liderki zrobiłyby inaczej zaczynając od nowa?

Powiązane wpisy

Komunikacja

Czy mówić, że nie mam pracy? Piętno czy standard?

Moją najnowszą książkę o komunikacji możesz obejrzeć i kupić TUTAJ (LINK) Jestem o to pytany regularnie. Z komentarzem, że gdzieś jakiś konsultant napisał, że to osłabia naszą pozycję względem rekruterów

Komunikacja

3 poziomy słuchania, czyli mieć uszy to za mało

Od 17 lat zajmuję się zawodowo… prowadzeniem rozmów. Do tego można sprowadzić moje aktywności w obszarze executive search i doradztwa osobistego (kariera, przywództwo, komunikacja). Nawet moje wykłady i wystąpienia wpisują

Komunikacja

Nie zaśmiecaj LinkedIn, cz.3. O czym pisać?

Pytanie tytułowe systematycznie powraca i odnosi się do wszystkich kluczowych portali, jak: LinkedIn (jestem od dawna), Facebook (jestem od niedawna), Instagram i inne (nie ma mnie, ale czytam o nich).