Fromm, „O nieposłuszeństwie i inne eseje”

Fromm, „O nieposłuszeństwie i inne eseje”

Bardzo nierówne są eseje Fromma. Od fantastycznych intelektualnie, o nieprzemijającej aktualności, po zupełnie puste, wręcz dziecięco naiwne i bazujące na kompletnie nienaukowych dywagacjach (choćby interpretacja snów). Te pierwsze dotyczą właśnie kwestii obywatelskiego nieposłuszeństwa. Te drugie naiwnych rozważań o „oczywistych” szansach na dobry socjalizm, zaletach jednostronnego rozbrojenia i podziale dóbr w formie dochodu gwarantowanego. W tym drugim przypadku wychodzi z Fromma typowy intelektualista kawiarniany. Siedzący sobie (symbolicznie) przy kawce i papierosku w centrum wielkiego bogatego miasta w wielkim bogatym kraju i dywagujący o świecie jakim mu się wydaje, że jest lub być powinien, bez jakiejkolwiek świadomości jaki on jest naprawdę. Bez chęci wyjścia na zewnątrz, by to sprawdzić. Za to dzięki tym pierwszym esejom Fromm trwale zapisuje się w historii myśli oraz inspirowania innych do własnych przemyśleń.

Z tego też względu rozbiłem opis swoich wrażeń na dwie części. Dzisiaj pierwsza z nich, o obywatelskim nieposłuszeństwie.

To, co Fromm pisze o obywatelskim nieposłuszeństwie nie jest lekturą lekką, łatwą i przyjemną. W tym przypadku traktuję to jako ogromną zaletę. Bo to nie papka w stylu fejsbukowych pop-filozofii. Wymaga od czytelnika, autorefleksji, świadomości, a także po prostu wiedzy. Podobnie jak u znacznie starszego Thoreau (patrz recenzja jego „O obywatelskim nieposłuszeństwie”, LINK). Nie jest to więc ani lektura wygodna, ani jednorazowa.

Tymczasem w społeczeństwach dominuje tzw. milcząca większość, której… jest niemalże wszystko jedno. Byle jej się za mocno nie dobierać do skóry, zapewnić podstawowe bytowanie i wskazać wroga, którym w jej imieniu zajmie się już władza. Najlepiej takiego wroga, na którego można zrzucić „winę” za wszystko, czego ta milcząca większość w swoim mniemaniu doświadcza lub doświadczyć nie może. Sam Fromm przypomina w jednej ze swoich prac własne badania ankietowe przeprowadzone w latach 30. ubiegłego wieku w Niemczech. Wynikało z nich, że zadeklarowanych i świadomych zwolenników oraz przeciwników faszyzmu można liczyć po kilkanaście procent. Całej reszcie, czyli ok. 70% społeczeństwa było generalnie wszystko jedno, byleby ich nie ruszano i zapewniono podstawowe potrzeby. Nawet jeśli jest to okupione jakimiś obozami i ograniczaniem swobód. Przecież to dla naszego dobra i dotyczy tych złych, którymi władza wręcz powinna się zająć. Czasem są to Żydzi, czasem inne mniejszości nie będące czystymi [wstaw dowolną narodowość], czasem „pedały”, czasem cykliści, czy zbieracze znaczków. Wszystko ok., dopóki po nas nie przychodzą i wierzymy, że robią to dla nas. Z perspektywy lat można powiedzieć, że raczej niewiele się zmieniło. Wystarczy wyjrzeć za okno. Nawet nasze polskie okno. Dzisiaj.

Tym większe znaczenie ma więc kwestia obywatelskiego nieposłuszeństwa, form jego wyrażania oraz rozważań, kiedy takimi formami się posłużyć. Czy np. już w trakcie drogi państwa do totalitaryzmu, czy dopiero gdy totalitarne już będzie. Zagadnienie jest zresztą tak ważne, że demokracje z naszego kręgu kulturowego zaszywają prawo do obywatelskiego nieposłuszeństwa i jego konkretnych form w system konstytucyjny. By obywatel mógł wyrażać swoją opinię nie tylko poprzez akt głosowania w wyborach i by nie wiązało się to z natychmiastową represją. Mamy choćby prawo do demonstracji. Mamy prawo wolności słowa. To już jest widoczny postęp w porównaniu ze wspomnianym okresem przed drugą wojną światową.

Zaczyna Fromm od niby oczywistej konstatacji. Jednak takiej, która jednym ciosem wybija nas z letargu i skłania do spojrzenia na nieposłuszeństwo z innej strony. Otóż Fromm przypomina, że…:

„Historia ludzkości rozpoczęła się od aktu nieposłuszeństwa. […] Akt nieposłuszeństwa uwolnił Adama i Ewę i otworzył im oczy”

Ma tutaj na myśli wydarzenie bardziej mitologiczne, niż faktyczne, bardziej związane z jednym kręgiem kulturowym, niż uniwersalne. Zmusza jednak na spojrzenie pod innym kątem. Tym bardziej, że analizując historię i mając właśnie to na uwadze, łatwiej już zobaczyć, jak mityczne nieposłuszeństwo względem bogów (Ikar, Prometeusz, wieża Babel itd.) przerodziło się w udokumentowane już nieposłuszeństwo względem stanów i systemów. W skrócie – jak twórczym elementem bywa niezgoda na otaczającą rzeczywistość. Wręcz kluczowym. Punkt wyjścia rozważań Autora jest więc ciekawy i skłaniający do przemyśleń. Bardzo inspirujące pole startowe.

Krok drugi – skoro mówimy o nieposłuszeństwie, postarajmy się je jakoś zdefiniować. Albo przynajmniej zakreślić granice. Bez tego w jednym worku znajdą się i rewolucjoniści, i działacze społeczni, i przestępcy, i kibole, i dziesiątki odmian wszelakich niespójnych anarchistów itd. Podejście Fromma ilustruje poniższy cytat:

„Jeśli człowiek potrafi być tylko posłuszny, jest niewolnikiem; jeśli potrafi być tylko nieposłusznym jest buntownikiem; działa z powodu gniewu, rozczarowania, urazy, jednak nie w imię jakiegoś przekonania, czy zasady”

Nie jest to oczywiście naukowa definicja. Fromm zakreślił tutaj wspomniane granice, stany skrajne, które dla niego są nie do przyjęcia. Po jednej stronie jest zgoda zawsze na wszystko, co czyni z nas niewolnika. Nawet jeśli formalnie jesteśmy wolni. Tutaj może się mieścić całkiem spora część wspomnianej już milczącej większości, której wszystko jedno. Byle jej nie ruszać oraz dać chleb i igrzyska. Na drugim końcu skali jest sprzeciw zawsze wobec wszystkiego, co Autor nazwał postawą buntownika (akurat w naszym języku brzmi to dosyć łagodnie…). Jeżeli sprzeciwiamy się zawsze i wszystkiemu, to znaczy, że nie ma w naszym postępowaniu żadnych trwałych fundamentów, reguł, czy, jak to nazwał Fromm, przekonań i zasad (poza jedną zasadą sprzeciwiania się wszystkiemu).

„Taki rodzaj buntowniczego nieposłuszeństwa jest równie ślepy i bezsilny jak jego przeciwieństwo, posłuszeństwo konformisty”.

Krok trzeci – po co świadome nieposłuszeństwo, czemu ono ma służyć? Fromm wskazuje na jedną zasadniczą odpowiedź. Podaje ją jako uniwersalną, choć jest ona raczej bardzo charakterystyczna dla naszego kręgu kulturowego. Niekoniecznie musi być tak samo postrzegana choćby w Azji. Dla Fromma jest to wolność. A skoro rzecz dotyczy obywatelskiego nieposłuszeństwa, to i o konkretny rodzaj wolności mu chodzi:

„…zapobieżenie podporządkowania jednostki wszechpotężnemu państwu”

Czyli wolność jednostki w ramach umownego systemu, jakim jest państwo. Do tego wobec zakusów rządzących do nieustającego poszerzania zakresu swojej władzy, niezależnie od rodzaju głoszonych po temu uzasadnień.

Krok czwarty – kiedy być nieposłusznym? Tutaj pojawia się odwieczny i nierozwiązywalny problem. Bo odpowiedź na takie pytanie zawsze była i będzie bardzo indywidualna. Nie da się tego zmierzyć i ujednolicić w sposób dobry dla wszystkich. Łatwo się mówi o przypadkach skrajnych, gdy np. władza wtrąca do więzienia każdego, w dowolnym momencie i bez oglądania się na jakiekolwiek prawa obywatelskie. Ale takie na przykład niszczenie niezależności wymiaru sprawiedliwości, które jest wstępem, wydaje się być dla znakomitej części naszego społeczeństwa na tyle abstrakcyjne, że nie wywołuje reakcji. Nawet jeśli to łamanie konstytucji.

Fromm w tym przypadku wydaje się być bliski koncepcji Thoreau. Tamten pisał: „Jedynym obowiązkiem, jaki mam prawo wziąć na siebie, jest obowiązek czynienia zawsze tego, co uważam za sprawiedliwe”. Fromm formułuje swoją propozycję następująco:

„… pokazać wszystkim ludziom, że kiedy prawa kraju są sprzeczne z prawami człowieczeństwa, prawdziwy człowiek musi wybrać prawa człowieczeństwa”

Brzmi ogólnie? Co to jest prawdziwy człowiek i człowieczeństwo? Tak, to prawda, bo owe prawa na poziomie innym, niż bardzo podstawowe każdy już definiuje sobie po swojemu. Tyle że… dokładniej chyba się nie da. Wielu próbowało i nic z tego.

Podsumowanie

Tutaj zwrócę uwagę na dwa elementy. Wartość istnienia ludzi, którzy jawnie zaprotestują i, stosując się do zasad społecznych, przemówią przynajmniej do części biernej milczącej większości. Wyrywając ich ze stanu opisanego wcześniej „niewolnictwa”. Fromm:

„Mam na myśli człowieka, który potrafi powiedzieć nie, ponieważ jest w stanie odmówić posłuszeństwa, bo jest posłuszny swojemu sumieniu i wybranym przez siebie zasadom”.

Drugi element, to kwestia używania rozumu i emocji, nakładki kulturowej i instynktów zwierzęcych. Fromm dotyka tego elementu, jest jego świadom, ale nie zagłębia się. Z esejów i innych jego prac wynika przekonanie o racjonalności ludzi i ich podobieństwa do niego samego (częsty błąd poznawczy). Choć przyznaje, że w każdym człowieku drzemią najbardziej archaiczne elementy „czego mamy obfite dowody w postaci systemów terroru Hitlera i Stalina”. Dodaje także: „… chociaż w sensie technologicznym żyjemy w epoce atomu, większość ludzi – w tym większość tych, którzy sprawują władzę – emocjonalnie żyje wciąż w epoce kamienia”.

Znacznie dobitniej ujął to Le Bon już w 1895 roku. Jak panować nad tłumem:

„Rozum pozostawmy myślicielom, a we władaniu duszami nie dawajmy mu wielkiego udziału. Nie rozum, lecz uczucie, często wbrew rozumowi…”.

Recenzja „Psychologii tłumu” Le Bona TUTAJ.

Wskazane wyżej kroki i ich kolejność, to już moja inicjatywa i wkład. Fromm dzieli się w esejach bardziej swoimi różnorodnymi refleksjami, bez specjalnej meta-struktury. Taka natura esejów. Sam dokonałem subiektywnego wyboru kluczowych kwestii i ułożyłem je w swój ciąg logiczny. Tak zresztą czyni każdy czytelnik, choć przeważnie nieświadomie. Ja z kolei robiłem to bardzo świadomie. Przeglądałem tekst źródłowy i swoje notatki wielokrotnie. Dałem sobie dużo czasu, by to przemyśleć i zebrać w niniejsze krótkie podsumowanie. Dla siebie przede wszystkim. Może jednak komuś także się przyda. Choćby dla inspiracji i sięgnięcia po wspomniane eseje.

Previous Człowiek i sztuczna inteligencja, AI; symbioza
Next Idealny ja - kwestia egzystencjalna

Powiązane wpisy

Autorefleksja

124,7, czyli jak się rodzą teorie spiskowe

Prolog Uwaga, to historia, która zupełnie nieoczekiwanie dla wszystkich, łącznie ze mną, nabrała rozpędu i zilustrowała bardzo istotne zjawisko poznawcze. Dokładniej – jedno z ważnych źródeł powszechnego błędu poznawczego. Takiego,

Autorefleksja

„Zero polityki w LinkedIn!” Słuszne czy naiwne?

To stały fragment gry. Ktoś napisze w LinkedIn post i wyrazi opinię np. o rządowych zmianach w podatkach, o zmianach w systemie sądowniczym, o rządowych planach konsolidacji przedsiębiorstw, o rządowych

Autorefleksja

Work-life-balance, odczarowanie mitu

To kluczowy artykuł. Jest szkieletem, który łączy ogromną część innych moich publikacji dotyczących autorefleksji w logiczną całość. Z wielu puzzli w tym momencie powstaje bardzo już klarowny obraz. Używając tolkienowskiej