Jaka jest Twoja decyzja? Efekt nakręcanej kaczuszki

Jaka jest Twoja decyzja? Efekt nakręcanej kaczuszki

To jedno z naszych najważniejszych codziennych pytań. Warto je zadawać przede wszystkim sobie. Jednocześnie to jedno z pytań najmniej uświadomionych i przez to zdecydowanie za rzadko wykorzystywanych. Już wyjaśniam, w czym rzecz.

Jesteśmy całkiem dobrzy w opisywaniu sytuacji. Nieważne nawet, czy prawidłowo, czy nie, ale opisanie otoczenia i okoliczności przychodzi nam stosunkowo łatwo. „Polecenia szefa są często niejasne; mam dużo KPI’ów, nie da się skupić na wszystkich, a co rusz kto inny z zarządu pyta mnie o te, które jemu akurat pasują; kierownik działu obok nie interesuje się współpracą, mimo że zależymy od siebie; konkurenci działają agresywnie i na niskich marżach, psują rynek; mam za mało ludzi; mam za dużo ludzi; mam niedoświadczonych ludzi; klienci agresywnie cisną na obniżenie cen; ludzie oczekują większego wynagrodzenia, niż możemy im zapłacić; mam za mało danych; jestem zasypywany masą danych; ludzie odchodzą z mojego zespołu; rekrutacje się ciągną; covid jest; nie możemy się spotykać, tylko te onlajny musimy; zima była długa; zima była krótka; klienci zmieniają nawyki zakupowe; nie mam pojęcia, co rząd znowu wymyśli; wzrosły ceny energii; ciągle jakieś kontrole mam; wczoraj było słońce, a dzisiaj pada…”. I tak dalej.

Krok 1

Wcale nie piszę, że masz lub nie masz racji. W ogóle mnie to nie zajmuje w tej chwili. Najbardziej zajmuje mnie zaledwie jeden znak w tej litanii. Tym znakiem jest… kropka na samym końcu. Kropka, po której już nic się nie dzieje. Sytuacja opisana. Być może nawet prawdziwie. Sytuacja jest trudna i niesie wiele ryzyk. Zapewne jest tak naprawdę. Nie ma prostych, oczywistych i pewnych rozwiązań. To też raczej jest prawda. Tyle, że taki opis sytuacji to zaledwie pierwszy krok z dwóch do zrobienia. Jaka szkoda, że całkiem często słyszę i widzę, że kończymy na tym pierwszym. Bywa, że sam się na tym łapię. W skrajnych przypadkach nie robimy dalej nic. Zdołowani faktem, że nie wszystko idzie jak po maśle. Choć praktycznie prawie nigdy nic nie idzie jak po maśle. W innym scenariuszu, tym powszechniejszym, niby coś robimy po tej kropce. Ogranicza się to jednak do oddania się tylko czynnościom codziennym, powtarzalnym. Zaledwie podtrzymującym opisany stan i nie wnoszącym żadnej nowej perspektywy. Zupełnie jak nakręcana kaczuszka, która dotarła do ściany i drepcze w miejscu aż jej ktoś nie przestawi, bo sama nie może. Niby coś robi, nóżkami wciąż przebiera, tyle że w miejscu.

Krok 2

Tymczasem po opisie sytuacji warto (wręcz należy) zadać sobie to proste w brzmieniu pytanie tytułowe: jaka jest Twoja decyzja? To znaczy, co mam zamiar zrobić, żeby:

– zmienić opisaną sytuację

–  osiągnąć założone cele w tejże sytuacji, jeśli nie mam na nią wpływu.

Konkret. Dopiero wtedy możemy aspirować do miana menedżera, lidera, przywódcy itp. Oczywiście, tę decyzję możemy podejmować sami lub wypracowywać w dyskusji z zespołem. Jednak na końcu, w naszym zakresie obowiązków, ona jest nasza. I ona jest naszym obowiązkiem podstawowym. Nie raz od wielkiego dzwonu, ale codziennie. Chyba że ktoś woli życie nakręcanej kaczuszki. Jeśli to świadomy wybór, nikomu nic do tego, oczywiście. O ile świadomy. Bo wtedy kto inny nakręca naszą sprężynkę i przestawia nas między ścianami.

Jeśli jesteśmy dobrzy w etapie pierwszym, to czyni z nas najwyżej przydatnych analityków. Owszem, też są bardzo potrzebni. Na pozycjach analityków, niekoniecznie liderów. Z kolei jeśli w etapie pierwszym nie wychodzimy ponad to, co jest i tak widoczne dla większości (Barnum się kłania), a ciężar wniosków sprowadza się jednak do klasycznego „Ciężko jest, kiedyś było lepiej, znikąd nadziei”, czyni to z nas najwyżej jęczyduszę. Mieć takiego za szefa… uff. Mieć takiego za podwładnego… też uff. Czytać takie posty w sieci… trzecie uff.

Są środowiska, gdzie ograniczenie się do etapu pierwszego eliminuje natychmiast z zawodu. Gdzie od samego początku wyrabiana jest umiejętność zadawania sobie tego pytania, a imperatyw udzielenia odpowiedzi jest oczywisty. Bo nawet jeśli nie zadamy go sobie sami, to i tak natychmiast je usłyszymy od szefa lub zespołu. To przede wszystkim takie środowiska, gdzie bierność i wspominanie „obiektywnych trudności” najczęściej natychmiast sprowadzają nieszczęście. Do tego mierzone ludzkim życiem i zdrowiem. Jest to np. obszar działania lekarzy i ratowników medycznych, czy też wojska. W biznesie skutki „Efektu nakręcanej kaczuszki” są zwykle rozłożone w czasie i można całkiem długo ściemniać, mówić całkiem mądrze i pozorować przebierając nóżkami przy ścianie.

Bohater „Trzech panów w łódce (nie licząc psa)” odkrył podczas lektury poradnika lekarskiego, że choroba wątroby powoduje „…zupełny brak chęci do jakiejkolwiek pracy”. Ha! Czyli ja po prostu chory jestem od najwcześniejszego dzieciństwa, a nie leniwy, zakrzyknął. Dzisiaj jakaś tam choroba wątroby brzmi już zbyt poślednio. Wymyśliliśmy więc coś, co brzmi znacznie godniej i nawet jakoś tak nobilituje człowieka, gdy to u siebie znajdzie. A oprócz nobilitacji… ma choć trochę usprawiedliwiać. Bo opisuje sytuację i kropka. Ta kropka, którą wspomniałem na początku artykułu. Po której zapada cisza i bezruch lub ruchy pozorne. Co to za słowo? Prokrastynacja. Tak, to takie fajne, mądre, dobrze brzmiące słowo, którym można inteligentnie nazwać właśnie brak tej jakże prostej czynności, jaką jest zadanie sobie tytułowego pytania – jaka jest moja decyzja? Bo opisać sytuację, to (niemal) każdy potrafi. Ale wstać i ruszyć po te bułki do sklepu, to już trudniej bywa (LINK). Przyznaję, zadanie sobie tego pytania bywa trudne. Bo wtedy już nie ma się za czym schować.

PS

Warto zwrócić uwagę, jak często te opisy koncentrują się na czynnikach negatywnych, przeszkadzających, ba, w domyśle wręcz uniemożliwiających nam działania. To taka połowa SWOT, czyli WT bardziej. Jakoś zdecydowanie rzadziej słyszę w takich opisach elementy pozytywne lub neutralne, podane na zimno. Inna kwestia, jak często opisane elementy dotyczą… wszystkich, czyli także innych zespołów, firm, konkurentów, czyli są uniwersalne. Przypomina to już tłumaczenia piłkarzy, że trawa na boisku im przeszkadzała, choć przeciwnik grał na tej samej…

Previous Dlaczego Cię nie słuchają?
Next Jak mierzyć czas vs skuteczność? Cykl biznesowy

Powiązane wpisy

Wideo

Co to jest charyzma? Dar bogów i genów?

Czy charyzma to dar bogów lub genów i trzeba się z nią po prostu urodzić? Całkiem wielu ludzi tak uważa. Twierdzą, że trzeba mieć „to coś” i gdy nie masz,

Przywództwo

Delegowanie to nie magia. Zadaj dwa pytania

Mało który szef nie narzeka, jaki jest zajęty i ile ma rzeczy do zrobienia. Co gorsza, sam podkreśla, że to stan permanentny. Stan, w którym ciągle goni zaległości, jest zapędzony

Przywództwo

Jest albo nie jest, czyli „szef w wielkiej firmie”

Proszę sobie przypomnieć początek filmu Gladiator. Kilka minut zaledwie. Pierwsze DWIE minuty po napisie Germania. Tylko przygotowania do bitwy.