
Soszialnindża – cóż to takiego i jak nim nie zostać?
Na zaproszenie Social Cube przedstawiałem ostatnio prezentację pod nieco dłuższym tytułem „Social media dla normalnych, czyli jak nie zostać nindżaewangelistą”. Konferencja trwała sześć godzin, byłem ostatni w kolejce czterech prezenterów, ogólne zmęczenie uczestników + ich apetyt rosnący w miarę jedzenia, więc zbudowałem prezentację wokół zdjęć (obraz, wyobraźnia) zamiast tekstu i liczb (nuuuda!) licząc na zaangażowanie uczestników. Nie zawiedli, szybko przeszliśmy od formy prelekcji do dyskusji i właśnie o to chodziło. Slajdy przestały być potrzebne, otrzymany czas… oczywiście przekroczyliśmy i musieli nas organizatorzy wyganiać z wynajętej sali. Czyli dobrze było.
Dla udokumentowania wspomnianej dyskusji postanowiłem zebrać zasadnicze wątki w jednym miejscu. Jako że nie ciągnie mnie jeszcze do ujęcia tego w formie regularnej analizy, zbieram to w postaci garści luźnych myśli. Każdy może dzięki temu potraktować to jako inspirację do dalszych samodzielnych obserwacji i wniosków. Podkreślam, to szkic, zbiór luźnych myśli własnych i uczestników, a nie precyzyjna „teoria wszystkiego”. Tę pozostawiam na tematykę prac magisterskich z psychologii i socjologii.
- O kim mówimy?
– o ludziach aspirujących do roli celebrytów social media
– nadających sobie tytuły w stylu „ninja / ewangelista / misjonarz / rainmaker [deszcz pieniędzy sprowadza] / snajper / disruptor / futurist / guru xxx [wpisz dowolną dziedzinę]” itd. Będę wdzięczny za dalsze przykłady…
– niejednokrotnie polewających to sosem dodatkowych określeń, z których najmodniejsze, to „agile”. Zwinny jak jaszczurka, jak mawia mój znajomy
– metaforycznie mówimy o Endriu, postaci, której życie i język opisane są tutaj (na bazie postaci jak najbardziej prawdziwych): LINK
- Czym charakteryzuje się soszialnindża?
– bełkocze; mówi mieszanką złego polskiego, spolszczonego angielskiego, zangielszczonego polskiego oraz slangów wszelakich; sprawiać to ma wrażenie nowoczesności, wiedzy tajemnej i bycia na szpicy postępu
– prezentuje zapał rewolucjonisty; mówi wszystkim, co mają robić w social media, a nawet w życiu; unika odpowiedzi na pytanie „dlaczego akurat tak”; ma recepty uniwersalne, dobre dla wszystkich; nie szuka prawdy, bo już ją ma (tak twierdzi)
– uzupełnieniem bełkotu jest masowe stosowanie emotikonów, im bardziej kolorowe, tym lepiej; bicepsy, serduszka, słoneczka, mordki wszelakie, kwiatki, tęcze, jednorożce itd. Praca na ludzkich emocjach jest łatwiejsza, niż na rozumie
– wygląd soszialnindżi ma bardzo ważne znaczenie; wyróżnij się, albo giń; jaskrawe płaszcze, marynarki, batony z orzechami na nogach (snikersy, jakoś tak chyba?), elementy stroju przykrótkie lub przydługie, fryzura to też ważny element bywa; luźny gepard Chester z tego ewangelisty jest; język też ma luźny i wszystko jest „zaj******”; człowiek sukcesu, nigdy nie ma żadnych wątpliwości, żadnych chwil zwątpienia, prowadzi X firm, wszystkie to „zaj******” sukcesy, z nami gada tylko dlatego, że pasję taką ma, kocha nas i takie tam
– jego model biznesowy – celem jest deszcz pieniędzy, dla siebie, od razu, choć pod pozorem niesienia pomocy w zarabianiu wszystkim innym; zarabia na tym, że „uczy” zarabiać wszystkich (w social media, a wystarczy tylko mieć smartfon); odbiorcą jest klient masowy (szkolenia, wystąpienia, webinary, generalnie „za biletami”), klient, do którego już nie wraca; model biznesowy ten sam, co sprzedać na ulicy „okazyjnie dwie tubki pasty w cenie jednej” i uciec do kolejnych jednorazowych klientów; pozornie indywidualizuje każdego z nas, ale zarabia na masie ziarenek piasku i nie ma czasu i ochoty kogokolwiek indywidualizować; sala pełna publiki, to jest jego klient (jednocześnie deklaruje „mógłby tego w ogóle nie robić, ale wiecie, błagają mnie i pieniądze wciskają”)
– generalnie – wpierw forma, ona rządzi; treść ma drugoplanowe znaczenie; elementem formy jest też np. „post petarda każdego dnia!”, bo oczywiście każdy ma do powiedzenia tyle, że może latami codziennie publikować nowego Hamleta; soszialnindża wmawia to każdemu i tę ułudę sprzedaje za konkretne pieniądze; oprócz tego sprzeda Ci jeszcze opaski motywujące z gumy, „materiały szkoleniowe”, koszulki i co tam jeszcze…; wyjście z konfy (tak trzeba mówić) jest przecież przez sklep z pamiątkami, a tam stoi kolega i sprzeda wam materiały
– ilustracja powyższego? Dzień dobry, witam na konferencji „Jak zarobić szybko milion”. Ilu was przyszło? 1000. Ile każdy zapłacił za bilet? 1000. Dziękuję za uwagę! Do zobaczenia na następnej konferencji!
– nie ma w tym nic złego (model jak model, byle jawny), o ile nie sprzedaje się słodzonej wody jako leku na wszystko, a to właśnie robi Endriu
– Endriu kocha głównie siebie, choć głosi miłość wszystkich i oddanie wszystkim (czasem nawet zapewne w to wierzy); marzeniem soszialnindża jest być jak Godzilla, czyli… mieć własną gwiazdę na chodniku w Hollywood; jeżeli nie jak Godzilla, to chociaż jak GaryV (był w tym roku w Polsce; po ile były bilety…?)
– soszialnindża grupują się czasem w stada drapieżników; antylopą jesteś Ty; jak to działa? A choćby tak: Endriu publikuje post w LI, dla algorytmu LI pierwsza godzina życia postu jest krytyczna (są polubienia i komentarze, algorytm sam promuje post i rozsyła go dalej, nie ma polubień/komentarzy, algorytm post wygasza), po publikacji postu nindża informuje pozostałych członków stada hasłem „wykop / łubudubu / najlepsze kasztany są… [wpisz dowolne ustalone hasło]” i oni natychmiast polubiają i komentują; treść komentarza nie ma żadnego znaczenia, sztuka się liczy; albo stosuje myk „jeśli ci się podobało, wpisz cyfrę od 1 do X”, „zgadzasz się, to wpisz Tak/Yes”, „nie zgadzasz się, wpisz Nie/No”, „poradź, wybrać okładkę/logo/zdjęcie [wpisz dowolne] A czy B czy C? podaj literę w komentarzu!”, „wysłać ci plik pdf z prezentacją, wpisz TAK!”; nieważne, co wpiszesz, byleś wpisał cokolwiek, bo sztuka się liczy, a nie treść; soszialnindża i tak nie czyta Twoich komentarzy; a docelowo ma od tego ludzi (naprawdę myślałeś, że ma dla Ciebie czas…?)
– UWAGA – jeśli masz przemyślane treści i potrafisz je podać dobrym językiem, do tego indywidualizującym odbiorcę, to świat bardzo szybko przestanie zwracać uwagę (tę negatywną) na Twoje „ekstrawagancje” w wyglądzie i zachowaniu; machnie na to ręką; to bardzo dobra wiadomość, ale nie dotyczy bełkocącego Endriu. On na końcu będzie tym gościem od różowego płaszcza albo żółtej marynarki, czy czego tam jeszcze.
To tylko fragment naszej dyskusji. Zdefiniowaliśmy sobie nindżę, którym uczestnicy spotkania akurat nie chcieli być. No bo ile to się trzeba naudawać. Później przeszliśmy do bardziej merytorycznej części: jak dawać klientom wartość w doradztwie co do wykorzystania social media. Taką mierzalną, podlegającą kontroli, dopasowaną do konkretnego klienta, zweryfikowaną w akcji, dającą odpowiedzi na pytanie „dlaczego?”. O tym będzie osobno.
PS
Po publikacji postu na ww. temat w LinkedIn dobrzy ludzie zaproponowali kilka kolejnych nazw dla funkcji soszialnindża oraz dodatkowe elementy charakterystyki:
- znalezione w profilach (istniejące) – strategist /
- propozycje do wzięcia (!) – SocialMediaJedi / Sith(in) / Yoda Coach (a to akurat zarezerwowane dla mnie!) / Jabba the Motywacji / Chewbacca Dykcji / Padyszach Sprzedaży / Sułtan Socialu
- dodatkowe elementy – dużo macha rękami i generalnie ekspresyjny jest / na każdy temat może szkolić / drogi samochód / stały brak zdolności do autorefleksji
Pełna dyskusja tutaj: DYSKUSJA
Powiązane wpisy
Jak publikować w sieci? Teoria Grilla
Cz.1 Teoria Grilla Grillowanie ma dwie fazy. Rozpalanie i podtrzymywanie. W pierwszej musisz zgromadzić sprzęt i podpałkę. Wymaga przygotowań. Pojawia się ogień, o który trzeba dbać. Dużo intensywnej pracy. Gdy
Zanim wyjdziecie z pokoju; podsumowanie rozmowy
Rozmawiacie, omawiacie, ustalacie, kiwacie głowami, jasna sprawa. Po czym wychodzicie z pokoju i każdy robi co innego, niż temu drugiemu się wydaje, że ustaliliście. Czasem tylko trochę, czasem zupełnie. Obie
Czy mówić, że nie mam pracy? Piętno czy standard?
Moją najnowszą książkę o komunikacji możesz obejrzeć i kupić TUTAJ (LINK) Jestem o to pytany regularnie. Z komentarzem, że gdzieś jakiś konsultant napisał, że to osłabia naszą pozycję względem rekruterów