
Nie zaśmiecaj LinkedIn; cz.1, O czym szumi LI Polska?
Bohater Stanisława Lema, podróżnik kosmiczny Ijon Tichy, podczas wizytowania jednej z planet chciał się dowiedzieć, co to są tamtejsze Sepulki. Zajrzał do lokalnej encyklopedii. Ta skierowała go z hasła Sepulki na Sepulkaria. Z kolei z Sepulkaria kazała zajrzeć pod Sepulenie. By z Sepulenia kazać sprawdzić… Sepulki. Koło się zamknęło. Dużo roboty i nadal nic nie wiadomo. Ruch jest, efektu nie ma.
No i jakby w tę to stronę zmierza spora część LinkedIn w Polsce. Gros materiałów w LinkedIn doradza…, jak się poruszać w samym LinkedIn. Dla budowy marki, social sellingu, employer brandingu, sławy i innych -ingów. LI z platformy do przekazywania treści, sam staje się treścią. Sepulki, patrz Sepulki. Łapie kot za własny ogon i kręci się w kółko. Mamy też wysyp doradców, którzy fantastycznie się znają na LinkedIn. Mimo że nie znają szczegółów jego algorytmu i… rzadko kiedy przeprowadzili jakiekolwiek firmy, czy ludzi od A do Z. Czyli przez pełną ścieżkę „od zera do bohatera”. Mierzalnych sukcesów nie mają, ale z radością doradzą, co i jak. Czasem nawet za pieniądze.
Duża część pozostałego materiału, to zwykła Kronika Towarzyska. „Byłem tam, jestem tu, jadę tam, dostałem nagrodę, startuję po nagrodę, jest moc, była moc, będzie moc, a nasza firma fajna jest, fotka z dołu, selfie z góry, fotka z plakatem, selfie ze znanym człowiekiem” i tak w kółko. Takie posty żyją minuty. Jedyne, co robią, to szum i chaos. Zaśmiecają przestrzeń portalu. Ale przede wszystkim zaśmiecają nazwisko autora. No bo jeżeli jedyna jego wartość jest taka, że gdzieś był/jest/będzie i jest tym podekscytowany… W sumie to chyba służą jedynie potrzebie ekspresji i chaotycznego budowania wizerunku… we własnych oczach. No bo nie w oczach odbiorców, skoro to element szumu, chaosu i kakofonii masy innych tego typu wpisów.
Jak nie zostać na tej kusząco łatwej ścieżce tworzenia śmieci wokół siebie? Też na niej przez chwilę byłem, by podrapać się w głowę i w porę zejść. O tym, jakie pytania zadać samemu sobie i jakie są konsekwencje poszczególnych odpowiedzi dla swojej obecności w LinkedIn będę pisał w kolejnych odcinkach. Zaplanowałem ich 10.
Dodam tylko, jakie jest źródło tego 10-odcinkowego cyklu. Zaproszono mnie na spotkanie LinkedIn Local Kraków, bym podzielił się swoimi doświadczeniami korzystania z portalu, tworzenia i zamieszczania treści, budowania zaangażowania. To był mój pierwszy i jedyny kontakt z LinkedIn Local. Dano mi sporo czasu, reakcje uczestników były na tyle pozytywne (mierzone też liczbą otrzymanych zaproszeń do połączenia), że postanowiłem zamienić swoją prezentację na cykl artykułów. Każdy zbudowany wokół jednej głównej myśli i slajdu. Za darmo :-).
PS
Nasunęła mi się jeszcze taka metafora trawnikowa: jeśli podlewasz i kosisz trawnik sporadycznie, od przypadku do przypadku, jednocześnie rzucając pety i papierki, to będzie niszczeć. Od razu wiemy, że taka robota jest bez sensu. Wniosek: albo daj to na stałe profesjonalnym ogrodnikom i wtedy skup się na czerpaniu korzyści z zadbanego trawnika, albo poważnie i systematycznie sam o niego dbaj. No i o tym, jak można o niego dbać będzie dalej.
Zapraszam do lektury cieszącego się bardzo dużą popularnością tekstu „Moich 5 zasad działania w LinkedIn (i nie tylko)”.
Powiązane wpisy
Po co komu konto LinkedIn, 2 powody rozstrzygające
KSIĄŻKA Dariusz Użycki, „Czy jesteś tym, który puka?” dostępna TUTAJ (link) Po co mieć konto LinkedIn? Tutaj dwie odpowiedzi najprostsze i… rozstrzygające. Mimo ok. 2,5 mln (ponoć) użytkowników LI
Jak napisać CV? Część 5. i ostatnia
Na ilustracji powyżej masz fragment typowej rozmowy rekrutacyjnej. Żeby na nią się dostać zapewne najpierw wyślesz CV. Pytanie „jak napisać CV?” to temat nieśmiertelny. Można wręcz powiedzieć, że to samograj.
Krótki smutny post, czym może być „uważność”
Uważność jest ostatnio modnym pojęciem. To kolejny przykład, jak znaleźć nową nazwę dla czegoś, co znamy od tysięcy lat. Potem okrasić to (pseudo)filozoficznymi płyciznami o harmonii ciała, ducha i energii