
CV jak horoskop, czyli efekt Barnuma
Czy wiecie kim był Phineas Taylor Barnum? Uwielbiam zadawać to pytanie, bo wiem, że słuchacze najprawdopodobniej nie wiedzą i zapada cisza… (tylko jeden kiedyś wiedział, ale pochodził z USA, więc miał łatwiej). Sam oczywiście też nie miałem pojęcia, dopóki kilka lat temu nie wpadłem przypadkiem na informacje o nim i olśniła mnie aktualność jego dociekań, szczególnie w odniesieniu do tworzenia własnego CV.
Otóż P.T Barnum był amerykańskim przedsiębiorcą z XIX wieku. Jego specjalizacją był cyrk. Taki w ówczesnym stylu, co to i kobieta z brodą jest, i hipodrom, i siłacz, i menażeria wszystkiego dziwnego (patrz np. American Horror Story, sezon 4, Freak Show), no i obowiązkowo wróżki. Oprócz bycia sprawnym i przez to bogatym przedsiębiorcą Barnum był dociekliwy. Bardzo go intrygowało, dlaczego ludzie wszędzie gotowi są płacić wróżkom i wychodzą od nich zadowoleni, mimo że one powtarzają wszystkim generalnie to samo (a miał okazję to sprawdzać przysłuchując się ich rozmowom z klientami). Co więcej, każdy z klientów jest przekonany, że wróżba jest akurat o nim, tylko dla niego i bardzo dobrze go opisuje.
Wedle dzisiejszej nomenklatury Barnum miał niesamowite parcie na szkło. Telewizja wtedy nie istniała, więc… m.in. wydawał w ogromnych nakładach własną biografię. Dzięki temu dzielił się powszechnie doświadczeniami, a jego dociekania stały się przyczynkiem do regularnych już badań naukowych. W efekcie powstało pojęcie Efektu Barnuma, zwanego także horoskopowym (lub Forera, od jednego z psychologów). Niesie on obserwację, że jesteśmy gotowi uznać za opisujące nas z dużą dokładnością stwierdzenia, które są bardzo ogólnikowe i pasują niemal do każdego. Leży to właśnie u podstaw działalności wróżek, astrologów oraz wszelakich stawiaczy horoskopów, tarotów i pasjansów. „Jesteś w gruncie rzeczy dobry i wrażliwy, choć ludzie nie zawsze rozumieją Twoje intencje” – no czyż to nie o mnie? Ależ o mnie, o mnie!! zakrzyknąć może każdy z nas.
Czas na zagadnienie tytułowe – a co to ma do naszych CV (lub profili LI)? Niestety bardzo, ale to bardzo dużo. Zacznijmy od powszechnie stosowanego na początku podsumowania doświadczeń, które ma pozwolić czytelnikowi zapamiętać nas w pigułce. Jakże często piszemy jestem: kreatywny, elastyczny, pracowity, zaangażowany, entuzjastyczny, pełen energii, dynamiczny, inspirujący, samodzielny i współpracujący, odporny na stres, pragmatyczny i jednocześnie wizjonerski, zorientowany na cele, nastawiony na osiąganie wyników, decyzyjny (szczególnie jeśli chodzi o trudne decyzje)… Do tego dodajemy komentarz w stylu: charyzmatyczny lider, którego wizja i strategiczne myślenie zaowocowały sukcesami w wielu kluczowych projektach (ilu i jakich już nie powiemy), stawiam na rozwój silnych długoterminowych relacji zbudowanych na fundamencie wzajemnego szacunku i zaufania, mam doświadczenie w zarządzaniu zmianą / budżetem / zespołami / projektami / i tak dalej. Aha, jeszcze jedna nieśmiertelna uwaga, czyli umiem pracować pod presją czasu… Czy te sformułowania niosą jakąkolwiek konkretną i przydatną informację? Żadną. One dotyczą każdego, bo jeszcze nigdy nie widziałem CV, którego autor by zadeklarował nie jestem kreatywny, nie jestem pracowity, nie jestem liderem, a w stresie pękam i uciekam. A jeżeli dotyczą każdego, to nikogo w szczególności(!). W ten sposób marnujemy na puste słowa około 5…10 wierszy dokumentu, które można znacznie lepiej wykorzystać. Cóż, mogę tylko powtórzyć „jesteś w gruncie rzeczy dobry i wrażliwy, choć ludzie nie zawsze rozumieją Twoje intencje” – no czyż to nie o mnie?! Ależ o mnie, o mnie…
A co się dzieje w dalszej części CV, gdy już opisujemy twarde doświadczenie? Tam potrafi być równie ciekawie. Prosty przykład: firma X, stanowisko Dyrektor Sprzedaży i dalej nasz opis stanowiska – zarządzanie zespołem sprzedaży / coaching zespołu [jakże modne i wyświechtane słowo] / tworzenie i realizacja budżetów sprzedaży / wdrażanie strategii handlowych / planowanie ustalanie i egzekwowanie celów / zarządzanie wartością Klienta / budowanie polityki cenowej / prowadzenie negocjacji handlowych / itd. Czyli… „jesteś w gruncie rzeczy dobry i wrażliwy, choć ludzie nie zawsze rozumieją Twoje intencje„. Ależ o mnie, o mnie! Wszystkie powyższe określenia są oczywistą konsekwencją samej nazwy stanowiska. Czytelnik raczej wie, czym się ogólnie zajmuje dyrektor sprzedaży i szuka konkretów (liczby, mierzalne sukcesy, przypadki). Powyższy opis pasuje do wszystkich dyrektorów sprzedaży. To jakby tłumaczyć, że kierowca autobusu zajmuje się kierowaniem autobusem, które polega na kierowaniu autobusem (a film Krzyżacy jest o Krzyżakach). Jeżeli zamiana naszego nazwiska na inne niewiele zmienia, bo CV jest uniwersalne, to dokument jest bezwartościowy i mamy problem. Żywot horoskopu jest krótki. Kończy się zwykle zaraz po jego przeczytaniu. Dokładnie taki sam jest żywot horoskopowych CV. Wszystko to dotyczy oczywiście także naszych profili LI, które jakże często są tworzone metodą wytnij/wklej z CV. Z litości zostawiam już za zasłoną milczenia treść niemal wszystkich listów motywacyjnych. Tam to dopiero Barnum ma używanie…
Co najważniejsze – CV/profil to tylko namacalny przykład, ale refleksje dotyczą ogromnej części całej naszej aktywności pisemnej, poczynając od… pisania zrozumiałych maili.
Barnumowi przypisywane jest powiedzenie „co minutę rodzi się frajer”. Hmmm… Wybierajmy sami, czy przygotujemy CV o sobie, czy też „horoskop” o każdym (by nie powiedzieć „o frajerze”…).
Powiązane wpisy
Mega wzrusz Endriu, niebieskie oczy ninja cz.1/2
KSIĄŻKA Dariusz Użycki, „Czy jesteś tym, który puka?” dostępna TUTAJ (link) Mega wzrusz. Jestem podekscytowany… Oto mój pierwszy tekst napisany nowoczesną polszczyzną biznesu oraz mediów społecznościowych. Jako słusznie wymierający
Zanim wyjdziecie z pokoju; podsumowanie rozmowy
Rozmawiacie, omawiacie, ustalacie, kiwacie głowami, jasna sprawa. Po czym wychodzicie z pokoju i każdy robi co innego, niż temu drugiemu się wydaje, że ustaliliście. Czasem tylko trochę, czasem zupełnie. Obie
Skuteczne CV (i nie tylko), czyli anty-Barnum
Popularność artykułu „CV jak horoskop, czyli efekt Barnuma” przerosła moje najśmielsze oczekiwania. Ma on już ponad 10.000 czytelników i liczba ta systematyczni rośnie. Jest to jasny sygnał, że mimo pozornej