Wiedza vs opinia; Bierdiajew „Nowe Średniowiecze”

Wiedza vs opinia; Bierdiajew „Nowe Średniowiecze”

Seria Meandry Kultury. Tłumaczenia oryginalnych dzieł myślicieli. Można poznawać u źródeł, nie z opracowań. Później można dyskutować na bazie wiedzy, nie opinii w stylu „a mnie się wydaje, że…”.

Recenzja nr 5, Mikołaj Bierdiajew „Nowe Średniowiecze”

Praktycznie zapomniany dziś autor, zapomniane dzieło. Jedna z tej masy pozycji, które tworzyły i tworzą silny grunt, fundament, tło dla dzieł ponadczasowych. Bo książka Bierdiajewa ponadczasowa nie jest. Za to wciąż godna przeczytania. W swoim czasie istotna dla opisu ówczesnego świata, stanu umysłów i idei. Toteż i przeczytać właśnie warto, choćby dla ich poznania. Tym bardziej, że jest tam szereg nad wyraz trafnych spostrzeżeń, które są wciąż ważne i nadal mogą inspirować do przemyśleń.

Mikołaj Bierdiajew żył w latach 1874-1948. Początkowo związany z ruchem socjalistycznym, zesłany przez carat, po rewolucji szybko zdystansował się od bolszewickich realiów i został wygnany w 1922 roku za granicę (czyli miał szczęście, bo później już zabijali). Tam zmienił światopogląd na silnie religijny i takim już pozostał. Uznawany jest za kluczowego przedstawiciela religijnej filozofii idealistycznej. Omawiana książka pochodzi z 1924 roku.

Jak dla mnie, czyli czytelnika po niemal stu latach od powstania dzieła, ma ono dwa wymiary. Pierwszy jest czysto poznawczy i nie podlegający żadnej ewentualnej dyskusji. To wymiar sprowadzający się do idei: tylko religia i głęboka religijna duchowość może uratować świat, przywrócić człowieczeństwo, cokolwiek to oznacza, bo konkretów brak. Są to tezy w stylu „Kościół jest schrystianizowanym kosmosem. Fakt ten powinien stać się prawdą życiową / Będzie to zwrot ku samemu życiu, ku jego wewnętrznej treści / Trzeba znaleźć upodobanie wieczności / Święta Prawda jest zjednoczeniem” itd. To polega na wierze. Tezy są ogólne, hasłowe, postulatywne. Stąd też dyskutować nie ma ani jak, ani o czym. Nazbyt to abstrakcyjne. Ta część książki jest też podstawą do jej tytułu. Bierdiajew nawiązuje do głębokiej, według niego, duchowości Średniowiecza i apeluje o jej odrodzenie w nowych warunkach. Takie książki powstawały w przeszłości, powstają teraz, będą powstawać w przyszłości. Z tej też racji Bierdiajew jednak ulega zapomnieniu i przysłonięciu przez takie same dzieła, tyle że spisywane na nowo w każdym pokoleniu.

Drugi wymiar jest dla nas znacznie ciekawszy. To szereg refleksji Bierdiajewa na temat demokracji, komunizmu realnego (który widział na własne oczy) oraz charakteru ówczesnych czasów.

Bierdiajew trafnie i do tego krótko i konkretnie zwraca uwagę na obojętny charakter demokracji i nieuzasadnione przekonanie wielu ludzi, że z definicji służy ona dobru. „Demokracja nie chce wiedzieć, w imię czego przejawia się wola narodu i nie chce podporządkować tej woli żadnemu wyższemu celowi. […] Demokracja jest obojętna wobec kierunku i treści woli narodu i nie zawiera w sobie żadnych kryteriów, które mogłyby stwierdzić prawdziwość lub błędność kierunku, czy też określić jakość tej woli. […] Wydaje się, iż nie przypuszcza ona nawet, że większość może bronić nieprawdy i fałszu”. Jak się to czyta na spokojnie i powoli, to niby oczywiste. Znamy też oczywiście słynne zdanie Churchilla na temat demokracji, co nie powinno nas jednak uspokajać i nie podejmować nieustannych prób ulepszania jej procedur. Choćby procedur kontrolnych, gdyż większość rządzących ma na całym świecie jakieś takie naturalne dążenie do usprawniania demokracji tak, by wychodziło na ich. Daleko trzeba szukać…?

Mamy, delikatnie mówiąc, dystans do jakości naszych parlamentarzystów? A Bierdiajew pisał tak: „Czym jest Parlament, jak nie legislaturą waśni, jak nie przewagą opinii nad wiedzą”. No jakby dzisiaj żył i to jeszcze u nas.

Czego nie dotknę z przeszłości, to… pojawia się ówczesna VUCA. Mówicie, że jest teraz? W 1924 Bierdiajew pisał: „Historia współczesna kończy się. Wchodzimy w nową nieznaną Erę, której niedługo trzeba będzie wynaleźć miano. […] …wrócić po Wielkiej Wojnie do dawnego trybu życia nie będzie można. […] Rytm dziejów zmienia się: staje się żywiołowy”. No proszę. Podobnie pisał o swoich czasach Le Bon w „Psychologii tłumu” (LINK do recenzji) w 1895 roku. Podobnie Hegel w 1819 roku (LINK do artykułu). Podobnie Erich Fromm o latach 70. XX wieku. Każda epoka to dla jej bohaterów czas nieprzewidywalnego żywiołu… Tyle że do opisu używano zwykłych słów, które wystarczają, a my sobie nazwę przygarnęliśmy.

Już wtedy Autor zauważał też malejącą rolę autorytetów i punktów odniesienia dla społeczności. „Nasza epoka nie ma widocznego i uznanego duchowego i umysłowego ośrodka życia. Uniwersytet przestał już być takim ośrodkiem. […] Ani filozofia akademicka, ani sztuka akademicka nie mają żadnego życiowego wpływu. Tak samo dzieje się dziś z oficjalną, parlamentarną polityką, która idzie mimo życia”. To fascynujące gdy się tak prześledzi szereg dzieł poprzez wieki i epoki. W każdej z nich wybitne umysły przywołują podobne problemy. To mogłoby już być dla nas pewnym lekiem na uspokojenie i powstrzymanie harmidru, jacy to my wyjątkowi ze swoimi problemami.

Przemyślenia Bierdiajewa na temat realnego komunizmu są świetną przeciwwagą dla naiwnych i wyidealizowanych opinii wielu intelektualistów z tzw. Zachodu. Aż żal, że tak mało znane chyba już wtedy. Wspomniany Erich Fromm, myśliciel skądinąd wybitny, choć nierówny, do końca swych dni (zmarł w 1980r.) wierzył w posłannictwo Marksa i Lenina. W to, że może istnieć dobry socjalizm. A ten realny traktował jako odchylenie od ideału, który jest możliwy. Te utopie… dzisiaj mające kolejny malutki nawrót w postaci pewnego koloru. Zauważył to przenikliwie już sam Bierdiajew i fantastycznie skomentował: „Przyjemniej czytać historyczne książki o rewolucji aniżeli rewolucję przeżywać”…

Bardzo przenikliwie (a było to w 1924 roku, przypomnę) zdefiniował też Bierdiajew, co to znaczy władza proletariatu i jak ją postrzegają komunistyczni liderzy. „Władza nie należy do proletariatu jako faktu, lecz do proletariatu jako ‘idei’. I jest to tylko mniejszość, garstka najbardziej uświadomionych. […] I pełnia władzy powinna należeć do tej wyróżnionej mniejszości. Pod tym względem socjalizm jest na swój sposób arystokratyczny, a bynajmniej nie demokratyczny. W imię tej ‘idei’ […] na faktycznym proletariacie można wywrzeć każdą przemoc. Można przy pomocy armat, bagnetów i bata zmusić faktyczny proletariat, nieświadomą masę ludzką do urzeczywistnienia ‘idei’ proletariatu”. Jakże prorocze słowa to były.

Czy czytać „Nowe Średniowiecze”? Oczywiście, że czytać! To najlepszy sposób do poznawania źródeł i wyrabiania własnego zdania na bazie wiedzy.

Previous Czardżować folołersa za kejsy, czyli korpomowa
Next Słucham Gadam, Odpowiedzialność

Powiązane wpisy

Inne

Czy coach powinien się na czymkolwiek znać?

Kto to jest coach? Ostatnio wyczytałem coś w stylu, cytuję z pamięci, że coach to osoba coachująca klientów stosując techniki coachingowe i mająca coachingowe certyfikaty. Magia. Jak u Lema z

Inne

Pokolenie Gen X-G, znasz wyniki badań?

Wyniki badań jednoznacznie i nieodwołalnie pokazują, że młodzi Innuici zamieszkujący interior Grenlandii spędzają znacznie mniej czasu w kawiarniach niż ich rówieśnicy w środkowej Europie, także w Polsce! Ta niesamowita tendencja

Inne

R. Dunbar, Ilu przyjaciół potrzebuje człowiek?

Dunbar i jego liczba – recenzja i wyjaśnienie kluczowego nieporozumienia Dużo sobie obiecywałem po tej książce. W końcu autorem jest profesor, a nie jakiś „miłośnik publicysta i best selling author