Czy jesteś tym, który puka? WSTĘP

Czy jesteś tym, który puka? WSTĘP

NADEJSZŁA WIEKOPOMNA CHWILA, czyli… WYDAJĘ KSIĄŻKĘ 

Takie czasy, że książkę napisać i wydać każdy może. Postanowiłem więc i ja :-). Materiału zebrało się przez ostatnie lata sporo. Fundamentem są moje cykliczne wykłady i zajęcia dla kursów Executive MBA w SGH. Nagrodzone ostatnio przez uczestników za „Najlepszą zawartość praktyczną”, co cenię wyjątkowo. Publikowane wcześniej artykuły są puzzlami, elementami obrazka, który do tej pory znałem tylko ja. Książka pokazuje już cały obrazek, czyli autorski system praktycznego prowadzenia autorefleksji oraz przejmowania sterów własnego życia. Tytuł oddaje tę ideę w krótki i metaforyczny sposób. Książka zawiera także materiał nie publikowany do tej pory NIGDZIE. Co więcej, jest to materiał kluczowy dla powiązania tychże puzzli w całość. Szczególne podziękowania dla p. Doroty Partyka z wydawnictwa Słowa i Myśli, która zdopingowała mnie do znacznie szybszego skompletowania materiału, niż to planowałem. Bez bata ani rusz…. A oto LINK do zapowiedzi książki (wyjdzie w kwietniu): „Czy jesteś tym, który puka?” 

Wstęp, czyli o czym to książka

Na rynku jest sporo publikacji zagranicznych i polskich autorów, które dotyczą kierowania swoim życiem i rozwojem zawodowym. Jeszcze więcej materiałów można znaleźć w sieci. Większość z nich mówi bardziej lub mniej porywająco o tym, ŻE należy coś ze swoim życiem i karierą zrobić. Nawet miło się to czyta i ogląda. Dużo wzniosłych słów, równie dużo przepięknych i trafnych metafor, tyle że… są to głównie wzniosłe słowa i przepiękne metafory. Mówcy motywacyjni i ich mowy mnożą się jak grzyby po deszczu. Wystąpienia, wideoklipy, audiobooki, książki i artykuły. Szlaki wystąpień od miasta do miasta, od sioła do sioła, „za biletami”, niemal jak trasy koncertowe. Jest to też coraz bardziej ukochane przedsięwzięcie stosowane przez firmy – spędzimy wszystkich pracowników do jednej sali, zakontraktujemy przemowę guru tego-i-owego, a droższy jest lepszy, a tańszy jest gorszy, im bardziej medialny, tym spokojniej spać możemy, a sprzedaż nam później ruszy z kopyta i dodatkowo wszyscy zaczną od razu lepiej współpracować, kochać się wręcz będą. Sprzedaż po takim przedsięwzięciu jakoś sama z siebie nie rusza, a poziom wzajemnego szacunku w firmie pozostaje bez zmian. Czasem wręcz spada, bo pracowników pobudzono, a później kazano im wracać do tej samej rzeczywistości. Głównymi beneficjentami są autorzy tychże bestsellerów i właśnie zawodowi mówcy motywacyjni („za biletami” to przecież). Coś na wzór programów telewizyjnych ze śpiewającymi uczestnikami – gwiazdami są przecież jurorzy, nie uczestnicy.

Dlaczego nie ma efektu? Ano dlatego, że uczestnictwo w pojedynczych spotkaniach motywacyjnych lub przeczytanie/wysłuchiwanie tego typu mów poprzez sieć ma wartość postanowień noworocznych. Chwila uniesienia, budzimy w sobie moc, olbrzyma, tygrysa, czy co tam jeszcze i pojawia się zagadnienie, które sam od lat pragmatycznie nazywam „jutro 9. rano„. Tygrys obudzony, wierzę, że mam moc, chcę i mogę wszystko, a jedyny limit, to moje ograniczone myślenie. Nic, tylko otworzyć okno i pofrunąć. Ale… od jakiego pierwszego kroku zacząć nazajutrz, właśnie o tej symbolicznej godzinie 9.? Gdy uniesienie wywołane przez zawodowego motywatora opadnie i trzeba zacząć działać, pojawia się problem. Bo pobudzić nawet pobudził, ciekawe historie opowiedział, dowcipnie do tego, ale konkretów dla każdego uczestnika z osobna nie ma. Bo jak się mówi do wszystkich, to i przekaz musi być ogólny, czyli właśnie… ŻE ze swoim życiem trzeba coś zrobić, kropka. Koniec jest taki, jak w przypadku wspomnianych postanowień noworocznych: dieta porzucona, palenie wręcz odwrotnie, robota ta sama, szefa nie lubimy, ale w sumie tylko bije, a mógłby przecież zabić, więc nie taki on zły… Wynika to z błędnego przekonania, podtrzymywanego przez wielu autorów bestsellerów i tychże zawodowych motywatorów, że wszystko jest w nas (z tym jeszcze częściowo można się zgodzić, choć odradzam otwieranie okna i próbę latania) i to „wszystko” jest w stanie niemal gotowym do natychmiastowego użycia (a to już nadużycie). Jedyne, czego nam wg nich brakuje, to odkorkowanie butelki z dżinem, czyli seans obudzenia mocy, olbrzyma, tygrysa, T-Rexa, predatora i gotowe rozwiązanie plus sukcesy wyskakują właśnie jak ten dżin… Brzmi dobrze, wręcz zachęcająco. Tak samo zachęcająco, jak reklama telewizyjna przeznaczona dla mężczyzn w średnim wieku, zapewniająca, że zamiast „męczyć się” systematycznie zdrowym i przemyślanym trybem życia, ćwiczeniami i refleksjami, wystarczy smarować chleb margaryną. Zero wysiłku, tylko margaryna. Zwieńczeniem tego wywodu niech będą słowa Arnolda Schwarzeneggera z czasów jego świetności kulturystycznej: mięśnie rosną tylko na bólu; jeśli nie boli, oszukujesz się (przytaczam z pamięci z filmu „Pumping Iron”). No właśnie, żadna margaryna, żadne cudowne jednorazowe odkorkowanie, tylko systematyczna praca nad sobą. Jeśli nie boli, oszukujesz się.

Tutaj dochodzimy do celu książki. To, ŻE ze swoim życiem warto coś robić już raczej wszyscy wiemy. Do tego nie potrzebujesz kolejnej książki. Niewiele jest za to pragmatycznych i dostosowanych do naszych realiów pozycji, które poprowadziłyby Cię przez proces, JAK coś robić ze swoim życiem. Co więcej, wspierając Cię przy tym w znalezieniu własnej drogi, a nie przekonując na siłę do uniwersalnych rozwiązań z półki, dobrych dla każdego, czyli dla nikogo konkretnie. Do tego pochodzących z innego kraju, więc często dosyć innego świata. To jest właśnie mój cel. Pomóc Ci zadać sobie wiele pytań (znacznie precyzyjniejszych, niż symboliczne „jak żyć”…) i przedyskutować konsekwencje udzielanych na nie odpowiedzi. Byś mógł dokonywać samodzielnych wyborów na bazie znajomości konsekwencji. Co więcej, dopuszczam także opcję, że jednak ze swoim życiem nie chcesz robić nic i wolisz dać nieść się fali. Do niczego nie będę Cię usilnie namawiał. Będę tylko prosił, by decyzja o „nicnierobieniu” także była podjęta ze świadomością konsekwencji. Wtedy nic nikomu do tego, co robisz, albo czego nie robisz ze swoim życiem, o ile jesteś ze swoimi wyborami szczęśliwy. Teraz i w przyszłości.

Książka dzieli się na dwie części. Pierwsza dotyczy procesu autorefleksji. Bez niej ani rusz. Bez niej, cokolwiek robimy, to zamki na piasku. To autorefleksja tworzy fundament. Druga część książki dotyczy planowania rozwoju zawodowego i wdrażania tego planu w życie krok po kroku. W skrócie motywem przewodnim będą trzy pytania: kim jestem / gdzie jestem / dokąd i jak chcę dojść. Pytania te rozłożymy na dające się samodzielnie analizować czynniki pierwsze. Do tego w powiązaniu z innymi obszarami życia. Książka zawiera w sobie ciąg logiczny. Kolejne rozdziały wynikają w naturalny sposób z poprzednich. Mogę z pełną świadomością powiedzieć, że zabieram Cię w przemyślaną podróż od portu do portu. Twoim celem jest uzyskanie kontroli nad swoimi najważniejszymi zasobami. A na jej końcu jest siła wynikająca z równowagi wewnętrznej. Ze spokoju wynikającego ze świadomej samoakceptacji (nie mylić z samouwielbieniem). No bo czym się denerwować, skoro rozumiesz siebie i otoczenie i do tego jesteś autorem swojego rozwoju? Jedynie zdrowiem najbliższych oraz korkami na ulicach. Bo z całą resztą sobie poradzisz sam.

Czytając tego rodzaju publikacje bardzo często mamy wspaniałe wytłumaczenie, żeby jednak na końcu nie robić nic. „A bo to dotyczy innej kultury; a bo to się u nas nie sprawdzi; a bo to może i brzmi dobrze, ale to teoria, a moje życie i problemy są tak specyficzne, że nijak nie pasują do sugestii autora; a bo autor to psycholog, więc co on tam wie o prawdziwym życiu i pracy; a bo autor to sam ma tak pokręcone życie i jeszcze innym chce doradzać” itd. itd. Tutaj każdy będzie miał trudniej z tego typu wymówkami. Autor z Polski, praktyk biznesu, który sam doświadcza związanych z tym uniesień i problemów, z ustabilizowanym życiem rodzinnym i równie ustabilizowanym wnętrzem, do tego świadomie szczęśliwy, bo zdefiniował swoje osobiste pojęcie szczęścia. Ktoś, kto wpierw na sobie wypróbował (i wciąż to robi) wszystko, o czym pisze. Ktoś, kto z tysiącami takich jak Ty omawiał ich wybory życiowe i zawodowe, ucząc się od nich, wyciągając wnioski i dzieląc się tą wiedzą. Do tego tekst celowo jest napisany językiem przystępnym, zamieniając złożone przecież zagadnienia na prostsze i przyswajalne elementy. Przestrzeni na wymienione powyżej wymówki zostało niezwykle mało.

Kilku rzeczy za to z całą świadomością w książce nie będzie. Nie będę Cię męczył opowieściami, czego to się nauczyłem będąc u Eskimosów, Aborygenów, Amiszów, ludożerców, Marsjan albo obserwując pszczoły, wilki, czy chrząszcze. To dosyć częsty zabieg. Zbyt częsty. Z jednej strony ma poprawiać samoocenę autora, bo wszyscy jesteśmy tylko ludźmi. Z drugiej odwoływanie się do miejsc, gdzie Ty najprawdopodobniej nie byłeś jest formą manipulacji i chowania się za wiedzą tajemną „stamtąd”. Tymczasem generalizowanie i przenoszenie zwyczajów i doświadczeń kultur, które kształtowały się setki lat w niezwykle odmiennych warunkach na nasz grunt, który kształtował się także niezwykle długo, nosi znamiona intelektualnego nadużycia. Ogromnie szanuję te kultury, jestem promotorem różnorodności i niech tak zostanie. Choć przyznam też, że o Marsjanach wiem akurat naprawdę mało. W zasadzie tyle, ile napisał Ray Bradbury. Z kolei zabiegi, by przenosić zwyczaje pszczół, wilków, czy chrząszczy na grunt Twojego życia pozostawię wręcz bez komentarza…

Nie będę się też chował za innymi autorytetami, by wybić Ci z głowy ewentualną  ochotę do dyskusji. Żadnego „jak mawiał mój Mistrz”, albo „gdy spotkałem się z Tym czy Tamtym”. W swojej pracy wyznaję zasadę „No gods or kings, only man”, czyli żadnych bogów ani królów, tylko człowiek (jestem namiętnym graczem komputerowym, a ten wspaniały cytat pochodzi z gry Bioshock, stąd jego pierwotne angielskie brzmienie). Jest wiele osób, za którymi z szacunkiem dla ich dorobku mógłbym teczkę nosić. Nie jest to jednak powód, by się za nimi chować albo, o zgrozo, familiaryzować się w stylu „gdy rozmawiałem z Peterem, Danielem, Robertem, Patrickiem, Sonją…”. Oszczędzę Ci tych popisów.

Nie będzie to też książka… o autorze. Niezależnie od faktu, że wchodzę w wiek gawędziarski (ja? nigdy w życiu!), chcę, by była to książka dla Ciebie, a nie taka, która utwierdza mnie samego w przekonaniu, jaki jestem wspaniały. Będę się oczywiście czasem odnosił do swoich doświadczeń. Bardziej jednak do błędów i wyniesionych z nich nauk. Bardziej do wieloletniego i wciąż trwającego procesu autorefleksji i kształtowania własnego życia przez krew, pot i cudowne poczucie wolności. Będę więc raczej królikiem w laboratorium, niż wzorcem metra. Za to na pewno czasami poniesie mnie erudycja. To efekt pierwiastka Króla Juliana, którego istnienia w sobie jestem świadom (autorefleksja!), i do którego nauczyłem się mieć zdrowy dystans wzmacniany autoironią („to jest cena mojej zwierzęcej doskonałości”, jak mawia właśnie Król Julian).

No i nie będzie żadnego zadęcia i bicia w wysokie tony. Jak już wspomniałem wyżej „tylko ludzie”, więc bardzo ludzcy pozostańmy, łącznie z poczuciem humoru.

 

Skąd tytuł książki? Źródłem jest Walter White, bohater serialu Breaking Bad. Zszedł na bardzo złą drogę i z nauczyciela chemii stał się producentem i dystrybutorem narkotyków. Gdy dowiedziała się o tym jego żona, wpadła w panikę i wykrzyczała mu pytanie, czy z racji jego związków ze światem przestępczym mają teraz żyć w nieustannym strachu (widząc w nim wciąż fajtłapowatego nauczyciela gimnazjalnego). Odpowiedź przeszła do historii filmu i zyskała status kultowej. Walter White krótko i dobitnie odpowiedział, że on nie jest już tym, który po usłyszeniu pukania otwiera drzwi i zostaje potem zastrzelony. ON JEST TYM, KTÓRY PUKA…

Walter White został złym i godnym potępienia człowiekiem. Cytat za to w przedni sposób oddaje ideę, która przyświeca tej książce. Jesteś tym, który ma inicjatywę i samodzielnie kieruje swoim życiem, czy też czekasz, aż ktoś zapuka do Twoich drzwi? O tym jest ta książka właśnie.

 

Previous Zaskoczenie i story w prezentacji, Użycki w kajdanach...
Next Kariera a wspinaczka, czyli niebanalna lekcja z gór

Powiązane wpisy

Autorefleksja

Smakowite cytaty bez komentarza cz. 1 Hayek

Friedrich August von Hayek, „Droga do zniewolenia”, 1944 – „Socjalistom wszystkich partii” – opinia publiczna jest w zatrważającym stopniu kształtowana przez amatorów i dziwaków, ludzi pragnących przy tej okazji upiec

Wideo

FREUD – PTOLEMEUSZ czy KOPERNIK?

Patrząc sto lat wstecz, jesteśmy na pewno zdrowsi fizycznie. Tu widać ogromny mierzalny postęp. Żyjemy dłużej, żyjemy lepiej. Leczymy przypadłości, które wtedy były wyrokiem śmierci. Sam jestem tego przykładem. Patrząc

Autorefleksja

H.D. Thoreau, „O obywatelskim nieposłuszeństwie”

To bardziej esej, niż książka. 36 stron, do tego napisanych jakieś ponad 150 lat temu. A weszło do kanonu lektur (niemal) obowiązkowych. Zdecydowanie warto znać, bo to świetna inspiracja do