Dokąd wysłać lidera na sensowne męki?

Dokąd wysłać lidera na sensowne męki?

Popularnym sposobem wzmacniania mentalności lidera (odwołuję się do intuicyjnego pojmowania tego pojęcia) jest poddawanie go próbom fizycznym. Oczywiście takim, z których ma wyjść zwycięsko. Dzięki temu pewniejszy siebie lider ma w życiu codziennym firmy działać odważniej, stabilniej, być bardziej decyzyjny, charyzmatyczny itd. Nie sposób odmówić logiki tej procedurze. Jeżeli ktoś przełamie swoje bariery fizyczne, to istotnie rośnie szansa na wzrost wiary w siebie, a w efekcie na wskazane powyżej efekty. Mamy całkiem sporo przykładów osób, które były w dzieciństwie i wczesnej młodości tzw. popychadłami, by później wzmocnić się fizycznie, następnie przełamać psychicznie i odnieść sukcesy w zupełnie niesportowych już dziedzinach.

Co w codziennej praktyce oznaczają wspomniane próby fizyczne? Chodzi tu zarówno o osiągnięcia jednostkowe (często wymagające także bardzo systematycznej pracy), jak i stałe bezterminowe ćwiczenia. W pierwszym przypadku są to np. cele typu „przebiegnę maraton / zrobię triathlon / wejdę na Kilimandżaro / przebiegnę Runmageddon” itd. Po osiągnięciu celu jednostkowego lider nie kontynuuje tak wymagającego cyklu. W drugim przypadku gama działań jest nieco szersza. Obejmuje zarówno owe maratony, triathlony itd., tyle że uprawiane systematycznie, jak i wysiłek fizyczny o znacznie mniejszym natężeniu, równie systematyczny, wykonywany dla utrzymywania stanu ciała na po prostu dobrym poziomie, bez ekstremów.

Na takie działania wielu ludzi decyduje się samodzielnie, bez wsparcia firmy. Zdarza się też, że sama firma kupuje tego typu przedsięwzięcia dla swoich obecnych i/lub potencjalnych liderów. Łatwiej wtedy wynająć do wsparcia wysokiej klasy specjalistów, którzy nadają temu także koloryt wyjątkowości, wręcz elitarności. Ten ostatni aspekt ma dla wielu uczestników równie duże znaczenie, jak same zajęcia. Ci specjaliści, to np. żołnierze służb specjalnych, sportowcy, czy wręcz celebryci.

Jak wspomniałem, ma to swoją logikę i może przynieść pożądane skutki. Chcę jednak zwrócić uwagę na pewien dodatkowy i bardzo istotny element tego procesu. Element, który jest chyba pomijany. Piszę „chyba”, bo nigdy jeszcze nie natrafiłem na wzmiankę o uwzględnieniu go w planowaniu takich działań. Świat jest jednak zbyt bogaty, bym był jedynym, który zwrócił na ten aspekt uwagę. Według mnie bardzo wskazane jest wzięcie pod uwagę dodatkowych składników tej układanki, czyli kogo i dokąd wysyłamy, albo w co sami się chcemy zaangażować. Konkretnie chodzi mi o dwa składniki:

– stan wyjściowy mentalności wysyłanego lidera

– środowisko, w którym będzie poddawany owym próbom i jego w nim status.

Już wyjaśniam, w czym rzecz. Jeżeli liderem odbywającym takie fizyczne szkolenie jest osoba o już dużym ego, a samo szkolenie będzie odbywać się w towarzystwie takich samych, jak on(a), to może ono przynieść więcej szkód, niż pożytku. Sprawimy w ten sposób, że samiec alfa wśród innych samców alfa utwierdzi się w przekonaniu, jakim jest wspaniałym samcem alfa… Dotyczy to oczywiście tak samo płci przeciwnej. Zamiast skupić się rozpoznaniu swoich możliwości (limitów), autorefleksji i budowaniu także zdrowej pokory i szacunku dla różnorodności, będzie tokować z podobnymi sobie o pracy i kogutować o swojej wielkości. Pojawi się atmosfera popisywania się i wzajemnego nakręcania. Kto ma jaki czas, kto ile czego podniesie, kto ile kilometrów przebiegnie, przejedzie i tak dalej. A jeśli odbywa się to jeszcze w atrakcyjnym dla niego/niej towarzystwie żołnierzy sił specjalnych, sportowców-celebrytów itd., to przepis na katastrofę niemal gotowy. Po powrocie do firmy mamy na pokładzie kogoś o kilkakrotnie większym ego, niż wyjściowe. Efekt całkowicie odwrotny od zamierzonego.

Rozwiązanie? Po pierwsze wysłać takiego lidera w miejsce, gdzie zostanie wyrwany ze znanego sobie świata biznesu. Takie, gdzie inni uczestnicy będą pochodzić z bardzo różnorodnych środowisk i równie różnorodnych pozycji. Takie, gdzie nazwa jego stanowiska nie zrobi na nikim wrażenia, bo będzie po prostu bez znaczenia. Po drugie wysłać takiego lidera w miejsce, gdzie będzie słabym ogniwem. Gdzie będzie musiał przez to polegać na innych i będzie musiał grać zespołowo, by „przetrwać”. Mało co lepiej wspiera autorefleksję i buduje wspomnianą zdrową pokorę. Po trzecie wysłać takiego lidera w miejsce, gdzie próby fizyczne będą ważnym, ale tylko elementem całego programu, a nie jego jedynym składnikiem. Gdzie z definicji będzie istniał także element zespołowości i autorefleksji.

Tak, to trudne. To bardzo trudne. Wymaga  znacznie więcej wysiłku podczas wyboru programu takiego fizycznego (i duchowego) wzmacniania lidera. Bo to znacznie bardziej skomplikowane, niż po prostu zafundować atrakcyjnie opakowany w elitarność i ekskluzywność pakiet sportowy. Wtedy jest szansa, że i lider, i firma zyskają coś znacznie więcej niż kolejny gadżet z kafeteryjnej kolekcji benefitów. Wszystko zaczyna się więc od fundamentalnego pytania kogo (stan obecny) i w jakim celu chcemy obdarzyć tytułowymi „sensownymi mękami”.

By wrócił dojrzalszy, a nie tylko sprawniejszy fizycznie.

PS oczywiście opisywane zjawiska dotyczą wszystkich, a nie tylko liderów. Z racji skali ich oddziaływania na życie firmy, czyli na życie czasem tysięcy innych ludzi, skupiłem się jednak na nich.

PPS zbiegiem okoliczności (ciekawy przypadek…) w akurat czytanej książce znalazłem takie zdanie: „szacunek dla prawdziwej przygody, która według najlepszej definicji jest wyprawą, z której można nie ujść z życiem – a z której z pewnością nie da się powrócić do domu jako ta sama osoba„. Co to za książka i jej recenzja, wkrótce.

Previous Mega wzrusz Endriu, cz.5, Łowcy Głów
Next Reguła Informacyjności - mów tyle, ile trzeba…

Powiązane wpisy

Przywództwo

Jak mierzyć czas vs skuteczność? Cykl biznesowy

Jak mierzyć czas w działalności biznesowej? Zdawałoby się oczywiste pytanie, wręcz trywialne. Przecież wiemy, jak się mierzy czas. Godzinami, dniami, kwartałami, latami. Tak, to dobre i przydatne miary z racji

Przywództwo

Motywacja. Ile można kręcić korbą…?

Ostatni artykuł dotyczący motywowania ludzi ze swojego zespołu spotkał się z bardzo dużym oddźwiękiem (LINK). Jego osią była sugestia, by skłaniając ludzi do większego wysiłku (wydatkowania energii i czasu) równolegle

Przywództwo

Tu i teraz. Kogo obchodzi, co będzie za dwa lata?!

Prowadziłem kiedyś proces rekrutacyjny na nowotworzone stanowisko. Bardzo ważne, dla bardzo dużej firmy. Poza wieloma mniej lub bardziej standardowymi oczekiwaniami (choć trudnymi do jednoczesnego spełnienia) widniał w opisie jeszcze jeden