Dlaczego umierasz pytany o powód odejścia z pracy?

Dlaczego umierasz pytany o powód odejścia z pracy?

To niesamowite, że najbardziej oczywiste pytania podczas rozmów rekrutacyjnych, czy networkingowych wywołują jedne z największych problemów. Wiemy na 100%, że o to będziemy pytani, wiemy na 100%, że musimy to światu opowiedzieć, a reakcja niemal zawsze ta sama. Pada pytanie, a po drugiej stronie oczy uciekają gdzieś pod sufit (znaczy „o, do licha, co by tu powiedzieć, myśleć, myśleć, myśleć!”) i zaczyna się jakaś niezbyt spójna, niemalże wymyślana ad hoc historia. Taka historia, że aż chce się zacząć drążyć, wyjaśniać, dopytywać, wbijać widelec w miękkie i kręcić nim, i kręcić… A przecież to jest ostatnia rzecz, której chcemy. Wolelibyśmy rozmawiać o naszych sukcesach i przewagach, a tu czas jest wytapiany na coś zupełnie innego. Do tego kłopotliwego. Zupełnie niepotrzebnie, zresztą. Bo przyczyną jesteśmy my sami. A konkretnie nasze lenistwo intelektualne i brak przygotowania.

Jednym z tych morderczych pytań jest tak zaskakujące, jak: „jaki był powód odejścia z ostatniej firmy?”. Dotyczy to oczywiście wszystkich naszych poprzednich miejsc pracy, ale to ostatnie odejście jest jeszcze ciepłe i zwykle wciąż nacechowane emocjami. Tym samym tutaj problem mamy największy. Szczególnie, jeśli teraz pozostajemy bez pracy i staramy się o nową… Zaskakujące, że nas o to świat zapyta, prawda?

Sposób poradzenia sobie z tym zagadnieniem jest prosty. Pierwsze, jakże pozornie banalne, stwierdzenie jest następujące: przemyśl i przygotuj sobie tę odpowiedź PRZED spotkaniem, przed rozpoczęciem komunikowania światu kim jesteś i czego chcesz. No eureka, no… A jakoś całkiem sporo z nas na to nie wpada. Przygotowanie takiego wyjaśnienia też wielce trudne nie jest. Należy się trzymać sześciu podstawowych zasad. Przejdźmy przez nie krok po kroku.

Po pierwsze – mówimy prawdę. Pod żadnym pozorem nie wolno kłamać. Z jednej strony jest to kwestia wartości i to już powinno kończyć sprawę. Ale w pakiecie jest też element praktyczny. Kłamstwo prędzej, czy później wychodzi na jaw. Świat jest dzisiaj za mały, a sieć kontaktów międzyludzkich zbyt gęsta, by wierzyć, że coś się ukryje. Kilka telefonów do znajomych znajomych, parę pytań poprzez social media i nasz rozmówca dostanie jakąś wersję opowieści z naszego miejsca pracy. Cena nawet niejasności (nie mówiąc o jawnym kłamstwie) jest wysoka. Tutaj jest odwrotnie, niż w sądzie – wszystkie wątpliwości rozstrzygane są na naszą niekorzyść. Prosi się o przywołanie „Akwarium” Suworowa: jeśli nie możemy Ci zaufać w drobnych sprawach, to jak mamy zaufać w poważnych?! (cytat z pamięci) Prawdę za to można powiedzieć na różne sposoby. I wcale nie o manipulację mi chodzi. Przytoczę bardzo dobrze ilustrującą to historyjkę. Wyobraź sobie, że rozmawiasz z dwoma ludźmi, którzy zajmują się dokładnie tym samym. Jeden z nich opisuje, że przyczynia się do upowszechniania zdrowego trybu życia mieszkańców osiedla, ich wygody i poczucia komfortu. Drugi mówi, że sprzedaje zdechłe ryby z zimnym ryżem. Obaj mówią prawdę, bo obaj… prowadzą bar sushi. Nasze opowieści o przyczynach zmian pracy zbyt często przypominają historię ze zdechłą rybą i zimnym ryżem.

Po drugie – historia musi być krótka. Żadnych kaskadowych dygresji i wyjaśnień do trzeciego pokolenia włącznie… Im dłużej mówisz, tym większe prawdopodobieństwo, że rozmówca nie połapie się w wątkach. Wtedy postawi sobie w notatkach znak zapytania i… telefon do znajomych znajomych. A wtedy usłyszy tylko czyjąś wersję, której nie będzie mógł skonfrontować z Twoją, bo Twojej nie dałeś mu szansy zrozumieć. Co to znaczy krótka? Najlepiej do sześciu zdań. Zapewniam Cię, da się.

Po trzecie – to musi być do sześciu krótkich zdań, a każde z nich najlepiej powinno nieść jedną konkretną informację. Używam tutaj metafory, że to ma być jak zdecydowane wbijanie gwoździ, a nie młotkowanie po powierzchni. Bach! Bach! Bach! Koniec. Po każdym zdaniu rozmówca ma wręcz słyszeć i czuć jasno stawianą kropkę. A po ostatnim zdaniu milkniemy i patrząc w oczy rozmówcy spokojnie czekamy na dalsze pytania. Nie bój się ciszy. Swoje przecież powiedziałeś.

Po czwarte – mów językiem zrozumiałym dla rozmówcy. Żadnego żargonu, żadnych pojęć specyficznych dla Twojej i tylko Twojej firmy, żadnego odwoływania się do ludzi, których rozmówca nie zna („no i wtedy Jurek powiedział, że będą redukcje”; kim, do diabła jest Jurek?!). Odwołuj się za to do powszechnej wiedzy o procesach ekonomicznych, jak np. łączenie/sprzedaż/kupno/restrukturyzacja firm, czy też sytuacje kryzysowe. Dzięki temu rozmówca natychmiast sam zaczyna sobie dopowiadać, co się dzieje w takich sytuacjach (to jest właśnie wiedza powszechna), a my nie musimy nic dodawać.

Po piąte – stwórz z tego logiczny ciąg zdań w kolejności od ogółu do szczegółu. Kolejność zdań musi mieć znaczenie. Z pierwszego wynika drugie, z drugiego trzecie i tak do końca. Żadnego chaosu. Zacznij od sytuacji na tym poziomie, który zainicjował lawinę, pokaż tego wpływ na szczeble poniżej, aż do Twojej pozycji. Pokaż, czy i na ile była to sytuacja niezależna od Ciebie i Twoich wyników. Nie zapomnij dodać, czy firma proponowała Ci coś innego (bo często tak się dzieje, a to bardzo ważna informacja!).

Po szóste – wyłącz emocje i… nie jęcz. To już się stało, odszedłeś, nie pracujesz już tam. Nawet jeśli wydarzyło się to tydzień temu i był to dla Ciebie szok, to ma to już jedynie wartość historyczną. Tak jak bitwa pod Grunwaldem. Stało się i koniec. Nie daj się też sprowokować pytaniami w stylu: Jak się Pan z tym czuł? Ojej, tak po dwunastu latach Pana potraktowali? itd. Tobie wtedy puszczają hamulce i zaczynasz wyrzekać na los, szefa, korporacje i Klingonów… A rozmówca grzecznie się uśmiecha i notuje. Tylko, że niekoniecznie to, co byś chciał. Pokaż, że potrafisz zmierzyć się nawet z trudną sytuacją, że jesteś dojrzały, że rozumiesz procesy biznesowe i swoją w nich rolę w zgodzie z zapisami umowy o pracę. O ile lepiej brzmi „Szczęśliwy nie byłem, ale firma ma do tego prawo; rozliczyliśmy się i teraz myślę o przyszłości” od wcześniej wymienionych wyrzekań.

Jaki ma być efekt zastosowania się do powyższych sześciu zasad? Bardzo prosty i do tego bardzo pożądany. Twój rozmówca ma podczas Twojej wypowiedzi automatycznie robić notatki – mówisz krótko, prosto, zrozumiale, spokojnie, aż chce się pisać, bo to już niemal gotowy kawałek raportu na Twój temat. A historia jest tak logiczna i wiarygodna, że nie prowokuje do dalszych pytań. Rozmówca mówi „aha, rozumiem”, stawia kropkę w notatkach i przechodzi do innych kwestii. Nawet jeżeli trafi Ci się hiszpański inkwizytor i będzie kilka razy pytał o to samo, to grzecznie stosujesz metodę zdartej płyty.

A teraz kilka przykładów. Wszystkie są prawdziwe i pochodzą z mojej praktyki. Jakże często pomagam wydobywać z ludzi informacje, które pozwalają zamienić prawdziwą opowieść o zdechłej rybie na równie prawdziwą o zdrowym trybie życia i komforcie…

Przykład 1

wersja zdechłej ryby: zlikwidowano moje stanowisko, nie mam pracy, jestem w szoku…

Potencjalny wniosek rozmówcy o Tobie: pasywny człowiek, wyleciał jako pierwszy, czyli nie był specjalnie przydatny, do tego nie rozumie, co się dookoła niego dzieje,

wersja profi: firma matka ma kłopoty na poziomie globalnym i postanowiła uprościć struktury; zlikwidowała cały poziom, czyli 14 stanowisk w kilku(nastu) krajach; objęło to także moje stanowisko, mimo realizowania celów i dobrych ocen; zaproponowano mi inną funkcję, ale musiałbym się przeprowadzić; z przyczyn rodzinnych nie jest to możliwe; rozstaliśmy się zgodnie, firma wypłaciła mi więcej pieniędzy, niż mówi kodeks i opłaciła program „outplacementu”.

Podkreślam, to prawdziwa historia. Współpracujący ze mną menedżer zaczął od wersji z rybą, mimo że w tle miał tak istotne fakty stawiające go w zupełnie innym świetle. Do tego prawdziwym. No i całość zamyka się w sześciu zdaniach.

Przykład 2

wersja zdechłej ryby: przyszedł nowy szef, nie dogadywaliśmy się, po pół roku rozstaliśmy się…

wersja profi: firma w całym regionie postanowiła przejść ze sprzedaży pośredniej na bezpośrednią; przez ostatnie 5 lat zbudowałem w firmie sieć dystrybutorów i zespół sprzedaży; zmiana strategii wymaga zwolnienia szeregu ludzi oraz rozwiązania umów z dystrybutorami; zrekrutowano w tym celu nowego dyrektora spoza naszej branży; uznałem, że nie będę wiarygodny mówiąc rynkowi, że to co z sukcesami robiłem do wczoraj od jutra jest już złe; wspólnie podjęliśmy decyzję o rozstaniu.

Przykład 3

wersja zdechłej ryby: przyszedł nowy szef, mieliśmy inne koncepcje [rozwoju biznesu/ zarządzania ludźmi / ………..], po kilku miesiącach kłótni rozstaliśmy się…

Dopytywany o konkrety mówisz zwykle coś bardzo ogólnikowego i rozwlekłego

wersja profi: przyszedł nowy szef; mieliśmy odmienne podejście do [rozwoju biznesu/ zarządzania ludźmi/ …………]; 2, 3 jednozdaniowe konkretne przykłady (!); uznaliśmy, że są to różnice nie do pogodzenia i postanowiłem wyjść na rynek pracy.

Przykład 4

wersja zdechłej ryby: nie szukam pracy, ale sami zadzwoniliście, to z ciekawości przyszedłem, no słucham…

wersja profi: nie szukam aktywnie pracy; w obecnej szef jest w moim wieku i jest dobry [albo np.: na obecnym stanowisku już niewiele mogę się nauczyć i dać firmie coś więcej]; to może mnie zablokować na kilka lat; w otrzymanym opisie stanowiska zainteresowało mnie …… i …….; stąd moja obecność.

Mając na uwadze sześć powyższych zasad oraz przykłady można już sensownie i wiarygodnie opowiedzieć prawdziwą historię swojego rozstania z każdą firmą. Pomijam oczywiście tak skrajne przypadki, jak wyrzucenie za kradzież, mobbing, czy też inne jawne naruszenie reguł prawnych i społecznych…

Previous Po co nam kompetencje międzyludzkie w erze robotów?
Next Mega wzrusz Endriu, niebieskie oczy ninja cz.1/2

Powiązane wpisy

Komunikacja

Z podręcznika rekrutera i rekrutowanego cz. 4

Twarde dane. Poniższy podstawowy zestaw pytań dotyczy przede wszystkim stanowisk menedżerskich, z zespołem i budżetem przychodowym i/lub kosztowym. Uniwersalność zestawu polega na jego łatwej modyfikacji do potrzeb także stanowisk specjalistycznych.

Komunikacja

Jak (nie) zamordować swoje CV? Cz.4

Jak pisać CV? Zacznijmy od… czytania. Co jakiś czas pojawiają się artykuły „odkrywające” na nowo, jak to rekruterzy czytają CV. Dodaje się jednocześnie opis skanu badania ruchu gałek ocznych osoby

Komunikacja

„Ja tam nie lubię tej aktywności w sieci…”. No to giń.

W porównaniu z ubiegłym rokiem nasze otoczenie gwałtownie się zmieniło. Niejednokrotnie używane jest wręcz pojęcie „Nowa normalność”. Do normalności rozumianej jako sprawdzone,  ustabilizowane i rozpowszechnione procedury postępowania jeszcze nam daleko.