Herezja i Błażej Pascal a komunikacja biznesowa

Herezja i Błażej Pascal a komunikacja biznesowa

Historia uczy. Niespecjalnie nam się to udaje udowodnić uczynkami, ale samo powiedzenie brzmi dobrze i skłania ku refleksjom (najczęściej w stylu „żebym to ja wiedział…”). Nie powinniśmy więc być zaskoczeni, jak wiele zdarzeń, koncepcji, cytatów sprzed setek, a nawet tysięcy lat świetnie oddaje istotę procesów zachodzących współcześnie wokół nas. Jest to zresztą ciekawa przesłanka wskazująca, że w pewnym acz niewielkim uproszczeniu „wszystkie” fundamentalne pytania zadano już w bardzo odległych czasach. Co więcej, na większość z nich już wtedy udzielono ważkich odpowiedzi, które my w trudzie i znoju wymyślamy od nowa (o ile w ogóle…). Przejdźmy więc do takiego bardzo odległego powiedzenia, które może stać się metaforą do jednej z naszych najważniejszych aktywności, jaką jest komunikacja biznesowa. Metafora jest dosyć odważna i odwołuje się do wydarzeń okrutnych, ale może dzięki temu łatwiej zapamiętamy ten przekaz…

Początek XIII wieku. Trwa krucjata przeciwko katarom na terenie południowej Francji. Krucjacie przewodzi legat papieski Arnald Amalryk. Podczas oblężenia i późniejszej rzezi miasteczka Beziers zapytany, jak odróżnić katarów od katolików ponoć odpowiedział „zabijcie wszystkich, Bóg swoich rozpozna„.

Co to ma do współczesnej komunikacji biznesowej? Wbrew pozorom może mieć bardzo wiele, bo ilustruje fundamentalny błąd popełniany przez nas nagminnie. Powszechnym przejawem naszego lenistwa intelektualnego jest zasypywanie rozmówcy stosem puzzli, zamiast podania mu na tacy przygotowanego obrazka. Jakże często odpowiadając na banalną sugestię „proszę powiedzieć coś o sobie” (o projekcie, o produkcie, o czymkolwiek) jedziemy równo i szczegółowo po całym życiorysie i doświadczeniu, niemalże podając pogodę w dniu swoich narodzin. Traktujemy każdy szczegół jako istotny. Co robimy gdy rozmówca w panice stwierdza, że mamy jednak ograniczony czas? Przeważnie zaczynamy mówić dwa razy szybciej, żeby zdążyć z tymi wszystkimi puzzlami… Jak brzmi więc powiedzenie współczesnego legata Arnalda? Ano tak: „powiem wszystko, Ty rozpoznasz, czego potrzebujesz„. To samo dotyczy niestety innych form naszej komunikacji, jak: CV, profilu LinkedIn, czy prezentacji biznesowych, które zawierają zwykle trzy razy więcej przeładowanych szczegółami slajdów, niż odbiorca jest w stanie zrozumieć i zapamiętać. Krótko mówiąc – śmietnik. Skąd w ogóle założenie, że słuchacz/czytelnik ma czas i ochotę wchłonąć akurat o nas wszystko i jeszcze analizować to dogłębnie, wybierając troskliwie z tego popiołu istotne dla niego diamenty?! Hmmm… Pewnie stąd, że to my oczywiście jesteśmy ci zajęci i przepracowani („więc szanuj mój czas!”), a nie przyjmujemy, że dotyczy to wszystkich, więc także naszego rozmówcy. Zapominamy też, że wysypując przed słuchaczem wspomniany stos puzzli, to jemu pozwalamy ułożyć swoją wersję obrazka, która, o zgrozo, najczęściej będzie bardzo odmienna od naszej intencji. Czy warto tak zdumiewająco ryzykować?

Co więc robić? Odpowiedzi udziela nam inny Francuz, siedemnastowieczny filozof, naukowiec, wynalazca – Błażej Pascal. Do jednego z przyjaciół napisał „list ten jest dłuższy jedynie dzięki temu, iż nie miałem czasu napisać go krócej„. Tutaj kryje się istota rzeczy. Trzeba i warto poświęcać czas na przemyślenie swojego przekazu – do kogo mówię/piszę, jaki jest mój cel, jaki swój wizerunek chcę kreować, jakiej informacji potrzebuje słuchacz/czytelnik, co jest rdzeniem mojej informacji i jak oddać to krótko i zrozumiale. Dopiero po tym przystępujemy do konstruowania przekazu. Wtedy nagle się okazuje, że każdą karierę jednak da się opisać na maksymalnie trzech stronach klarownego cv, że profil LinkedIn staje się czytelny i zaczyna dla nas pracować (np. pojawiają się sensowne oferty pracy), że dobra prezentacja może składać się z maksymalnie kilku(nastu) slajdów, a zagadnienie „proszę opowiedzieć coś o sobie” zabiera nam dwie minuty i stanowi (kontrolowany przez nas!) punkt wyjścia do wspaniałej dyskusji (a nie mordującego rozmówcę chaotycznego monologu). Jakże głębszego wymiaru nabiera wtedy znane powiedzenie „mniej znaczy więcej”. Oczywiście chodzi o przemyślane „mniej”. Efekt? Dotrzemy do rozmówcy dokładnie z takim przekazem, na jakim nam zależy, i który zostanie zapamiętany(!). Do tego zdobędziemy wdzięczność słuchacza za okazanie mu szacunku klarownością informacji. Warto zaryzykować taką inwestycję w swój czas. Tym bardziej, że później staje się to naszym nawykiem, wręcz oczywistym narzędziem pracy. To z kolei tworzy naszą przewagę w biznesie. Bo cóż z tego, że coś wiemy, jeśli nie umiemy powiedzieć tego światu?

To my dokonujemy wyboru, czy będziemy komunikować hurtową metodą „na legata„, czy profesjonalnie „na Błażeja Pascala„…

Next CV jak horoskop, czyli efekt Barnuma

Powiązane wpisy

Komunikacja

Krach mitu trenerów komunikacji: Cysorz Mehrabian

Wiele mitów szkoleniowych i internetowych jest trwalszych niż karaluchy. Jednym z nich jest, jakże bezsensowne, twierdzenie, że zaledwie 7% przekazu w rozmowie wynika ze słów, 38% z tonu głosu, a

Kariera

Jak poskromić rekrutera – rozmowa rekrutacyjna na zimno

Rozmowa rekrutacyjna to wydarzenie, które obrosło wieloma mitami. Niesie duży ładunek emocjonalny. Najczęściej spotykają się wtedy dwie nieznające się wcześniej osoby i do tego od razu dyskutują o bardzo ważnym

Komunikacja

Podręcznik Motywatora, czyli Endrju Ys Bek!

W 2018 roku pojawił się w Polsce młody człowiek marzący o rozwijaniu się w jakże wymagającym zawodzie Soszial Nindżii. Przeszedł intensywną szkołę życia przewijając się przez takie kluczowe sekty, jak: