Szczęście a pieniądze, czyli dają czy nie?

Szczęście a pieniądze, czyli dają czy nie?

Jest takie jedno z tych wiecznie żywych pytań, które zawsze wzbudza emocje i niekończące się dyskusje: czy pieniądze dają szczęście? Jest to jedno z zagadnień typu gdzie jest wiatr, gdy nie wieje? Samo pytanie w tej postaci jest po prostu niemądre. Jednej i ostatecznej odpowiedzi oczywiście nie ma i nie będzie. Przez to świetnie nadaje się ono do pobudzania ruchu w Internecie. Żyje z tego zresztą całkiem spora część wszelakich internetowych guru. Bo zawsze znajdzie się ktoś, kto wskaże jakiegoś jogina, co to ma tylko opaskę na biodrach i wiedzie żywot szczęśliwy. Do tego dorzucamy historyjkę o zwycięzcach totka, którzy wydali miliony w try miga, popadli w długi i jeszcze skłócili całą rodzinę. Jako wisienkę na torcie wstawiamy rozwiedzioną, wycieńczoną narkotykami i alkoholem gwiazdę sportu czy muzyki i mamy „dowód”, że pieniądze szczęścia nie dają. Okraszamy to dodatkowo rysunkiem zamyślonego i zapatrzonego w gwiazdy biednego dziecka (koniecznie dziecka!) i cudnej urody cytatem w stylu „ubodzy ludzie są bogaci duchem” (wszyscy? ot tak, z definicji? a jak ktoś ma pieniądze, to płycizna od razu? a gdzie jest ta granica posiadania pieniędzy, powyżej której natychmiast traci się bogactwo ducha?) i mamy pościk na miarę tysięcy polubień i całusów. Z drugiej strony pojawiają się argumenty, że pieniądze jednak mogą być pomocne, bo to i zjeść można, gdy ktoś głoduje, zamieszkać można, gdy ktoś bez dachu nad głową, skorzystać z opieki zdrowotnej się daje, gdy ktoś choruje, plus edukacja, dostęp do kultury (a po co biednemu kultura skoro duchem bogaty…) itd. No ale wtedy natychmiast do dyskusji włączają się humoryści przytaczając wyświechtane do bólu powiedzonka „pieniądze szczęścia nie dają, ale zakupy już tak” i mamy za sobą kolejną rundę twórczej dyskusji o niczym. Efekt taki sam, jak deszcz nad oceanem – ani przybyło, ani ubyło. Spróbujmy więc niemądre pytanie rozłożyć na kilka mniejszych, które relacji pieniądze-szczęście nadadzą jednak jakiś sens przydatny już na co dzień każdemu z nas.

PYTANIE 1 – A KOGO PYTASZ?

Jeżeli pytamy żyjącego poniżej granicy ubóstwa, to pieniądze dają szczęście. Jak pisałem wyżej – będzie miał na jedzenie, mieszkanie, lekarza itd. Biorąc pod uwagę punkt startu, to jest szczęście.

Jeżeli pytamy żyjącego na dobrym poziomie (adekwatnie do warunków kraju/regionu, jak zresztą ogromna część czytelników tego postu), to zwiększanie ilości posiadanych pieniędzy nie przekłada się automatycznie na odczuwany i deklarowany poziom szczęścia. Wykazują to prowadzone od dziesięcioleci badania. PKB, dochody, dostęp do dóbr itd. rosną, a deklarowany poziom szczęścia (bo niby jak to mierzyć…) utrzymuje się na dosyć podobnym poziomie. Z jednej strony ze wzrostem dochodów rosną też nasze aspiracje. Więcej masz, więcej chcesz, czyli klincz. Z drugiej strony może to wskazywać, że po osiągnięciu stanu finansowego bezpieczeństwa kończy się proste przełożenie typu pieniądze = szczęście. Wtedy szczęścia trzeba szukać gdzie indziej, z czego o dziwo masa ludzi nie zdaje sobie sprawy. Wpadają wtedy w pułapkę to jeszcze te kilka lat pozarabiam/poodkładam, rzucę to wszystko i będę wiódł żywot szczęśliwy. Guzik prawda, bo większość jednak nie rzuca. Ze strachu, przyzwyczajenia itd., a po drodze jeszcze pakuje się w kredyty, rozwody i przeminęło z wiatrem… Do nocy życia trzeba robić i szczęścia mimo to ani trochę.

PYTANIE 2 – A SZCZĘŚCIE TO CHWILA, CZY STAN?

No właśnie, to kwestia fundamentalna – jak definiujemy swoje szczęście. Czy żeby móc powiedzieć jestem szczęśliwy potrzebujemy wydarzenia (awans, podwyżka, podróż, nowe auto, nowe mieszkanie, wygrana w totka), czy też przemyślanego i zdefiniowanego stanu (jestem zdrowy +rodzina zdrowa +bezpieczny fizycznie i ekonomicznie +mogę realizować plany +mogę być sobą +mam czas na hobby +kilka innych osobistych parametrów)?

Jeżeli dla Ciebie szczęście to chwila, to… dzwoń do Houston, bo masz problem. Po każdej takiej chwili pojawia się zjawisko adaptacji hedonistycznej. Patrz post „Jak długo jesteś szczęśliwy…” – link, można kliknąć. Do takiego pieca trzeba co chwilę dorzucać coraz to nowe wydarzenie, które najczęściej kosztuje. Co byś nie dorzucił, to i tak za chwilę poczucie szczęścia wraca na zero. Więc znowu dorzucasz… Działa to jak narkotyk, czyli żeby jeszcze raz poczuć, dawka musi rosnąć. A żeby wzrosła, to trzeba na nią zarobić, czyli pracujesz więcej. Ten scenariusz nie ma końca i zamiast szczęścia z czasem rośnie poczucie frustracji i odczucie, że coś nie tak. Ponieważ przypada to na drugą połowę życia, to nakłada się na to proste „wyjaśnienie” w rodzaju „wiadomo, kryzys wieku średniego” i udajemy przed sobą, że rozumiemy zjawisko.

Jeżeli dla Ciebie szczęście to stan, to jesteś po bezpieczniejszej stronie mocy. Po spełnieniu ww. warunków (indywidualnych) na pytanie o szczęście z pełnym spokojem i świadomością odpowiadamy sobie tak, wiodę żywot szczęśliwy. To stan trwały, wręcz 24/7, który pielęgnujemy, bo nic nie jest na zawsze. Wspomniane wcześniej wydarzenia (awans, nowe auto, nowe mieszkanie itd.) to wtedy wisienki na torcie, a nie tort.

PYTANIE 3 – A CO KUPUJESZ: RZECZY, CZY EMOCJE I WSPOMNIENIA?

Załóżmy, że już mamy trochę pieniędzy do wydania na coś ekstra. Okazuje się, że cel ich wykorzystania odgrywa bardzo dużą rolę dla poczucia szczęścia. Wydawanie na rzeczy (kolejny telewizor, kolejny smartfon, kolejne auto, kolejna szafa ubrań…) wpycha nas w pułapkę wspomnianej już adaptacji hedonistycznej.

Z kolei wydawanie na emocje i pakiet wspomnień tworzy znacznie trwalsze skojarzenia i skutki. Statystyczne badania wskazują na jednoznaczną zależność – takie wykorzystanie pieniędzy daje wyraźnie większe i właśnie trwałe przełożenie na poczucie szczęścia niż kupowanie rzeczy dla samych rzeczy. Co to znaczy kupowanie emocji i wspomnień? Teatr, kino, restauracja, urlop, podróże (nawet bliskie i krótkie), obcowanie z przyrodą itd. Do tego najlepiej w towarzystwie przyjaciół i rodziny. Współudział bliskich ludzi działa tutaj jak potężna dźwignia. Wspomniane wcześniej rzeczy mogą być tutaj pomocne – np. samochód może otworzyć nam świat na podróże, smartfonem robimy zdjęcia i filmy, ale są to wtedy środki do celu, a nie cel. Ważne rozróżnienie.

PYTANIE 4 – A NA KOGO WYDAJESZ: NA SIEBIE, CZY TAKŻE INNYCH?

Także w tym wypadku badania są niezwykle jednoznaczne. Czujemy się znacznie lepiej mając poczucie wspierania innych. Nie ma to znaczenia, czy źródłem jest autentyczna potrzeba altruizmu, czy poczucie, że pora oddać coś najbliższym i społeczeństwu, czy potrzeba załatania poczucia winy wobec innych, czy wszystko po części. Dzieląc się z innymi znacznie zwiększamy prawdopodobieństwo naszego poczucia szczęścia. Niech sobie zresztą każdy z nas przypomni, co czuje, gdy zamiast wydać na siebie, wyda na dziecko, rodziców, zrobi prezent przyjacielowi albo zaangażuje się w akcję charytatywną.

PYTANIE 5 – A JAK WYDAJESZ: RAZ A DUŻO, CZY WIĘCEJ RAZY PO KAWAŁKU?

Tutaj też łatwo (statystycznie) poznać wpływ stylu wydawania pieniędzy na trwałość i głębokość poczucia szczęścia. Znacznie lepszy efekt daje dawkowanie w porcjach, niż raz a dużo. Doskonale o tym wiemy, ale jakoś tak zaganiani codziennością zapominamy. Rada praktyczna – zrób sobie (lub komuś) codziennie albo prawie codziennie jakąś drobną przyjemność. To lepsze zamiast łudzić się, że teraz to będę harować jak wół dniami i nocami bez żadnej „nagrody” i odbiję to sobie na tygodniowym urlopie za pół roku. To tak nie działa. A na urlop i tak pojedziesz i… czym on będzie? Tak, tak, już wiemy, wisienką na torcie, a nie tortem (a najlepiej jeszcze żniwami emocji i wspomnień: –).

PYTANIE 6 – A MOŻE TO SZCZĘŚCIE DAJE PIENIĄDZE?

Ha! I to jest świetna kwestia! Szczęście może być mniej lub bardziej bezpośrednim skutkiem, ale jest też przyczyną. Szereg badań (tych prawdziwych, robionych przez naukowców) wskazuje, że szczęśliwi ludzie zarabiają więcej pieniędzy. W dużej mierze dlatego, że nie na nich się koncentrują, tylko na realizacji pasji. Pieniądze pojawiają się później. To daje opcję ciekawego dodatniego sprzężenia zwrotnego, prawda?

PYTANIE 7 – OCENIASZ SWÓJ STAN SZCZĘŚCIA I POSIADANIA WZGLĘDEM INNYCH?

Jeśli oceniasz swój stan posiadania względem innych, to mam dla Ciebie złą wiadomość – zawsze jest ktoś, kto ma czegoś więcej i kto sprawia wrażenie szczęśliwszego (najczęściej pozornie!). To kolejny wyścig bez końca. Znowu telefon do Houston, niestety.

Łatwiej żyć i odczuwać szczęście tym, którzy mierzą się tylko ze swoimi przemyślanymi potrzebami (nie pragnieniami, to ważne rozróżnienie), a bogactwo i szczęście innych wzbudza w nich najwyżej uśmiech zamiast zazdrości. Czy to ma znaczenie, jakim samochodem jeździ sąsiad, jakie stanowisko ma kolega ze studiów, ile zarabia kandydat w moim procesie rekrutacyjnym (a ja przecież taki mądry, a on mądrzejszy przecież nie jest do diaska – typowa choroba młodego rekrutera: –), czy też jakie mieszkanie ma brat szwagra siostry wujka itd. Każdy niech sobie sam odpowie, ale wyzwolenie się z tego paradygmatu to jedno z największych zwycięstw, jakie możemy odnieść przebijając się w kierunku szczęścia. To daje prawdziwą siłę, a nie mowy w stylu „obudź w sobie coś tam”.

Dzięki powyższej serii pytań każdy może już sam podejmować decyzje i wręcz ćwiczyć na sobie, które scenariusze i ich konsekwencje mu odpowiadają. Wolna wola. Ważne jest to, że swojemu poczuciu szczęścia można aktywnie sprzyjać i to nie tylko przez grę w totka.

PS Po dwóch postach dotyczących szczęścia pozostaje mi jeszcze napisać trzeci, dotyczący sygnalizowanej kwestii dobrego życia. Jego kształt powoli mi dojrzewa w myślach…: –).

Previous Co liderki zrobiłyby inaczej zaczynając od nowa?
Next Coaching - dokąd doszliśmy?

Powiązane wpisy

Autorefleksja

Etyka w biznesie – co na to matematyka…

Tym artykułem rozpoczynam nową serię. Właśnie pod wspólnym hasłem „Etyka w biznesie”. Materiał obejmie 5 publikacji. Są one rozwinięciem opracowanego przeze mnie na początku 2019 roku wykładu. Wykładu, który spotkał

Autorefleksja

Strajk Włoski, nowy trend wśród pracowników?

Rozmawiam z wieloma liderami. Od najwyższych po najniższe szczeble. Także z właścicielami firm. Wśród młodych generacji zauważają prawdopodobnie zupełnie nowy trend: Strajk Włoski. Polega na wykonywaniu przez pracowników czynności w

Autorefleksja

Czy Sztuczna Inteligencja jest inteligentna?

A może AI to jednak (na razie) po prostu chwytliwa nazwa handlowa? Na tak postawione pytania jest tylko jedna prawidłowa odpowiedź. Tak, tylko jedna. A brzmi ona… …”Zdefiniuj pojęcie inteligencji