A skąd to wiesz?

A skąd to wiesz?

To jedno z najważniejszych pytań podczas moich rozmów. Także z samym sobą. Jestem dosyć często zapraszany do bycia sparingpartnerem intelektualnym. Zwykle przez dojrzałych menedżerów lub tych stojących u progu wejścia na wysokie i bardzo odpowiedzialne stanowiska. Można to nazywać coachingiem, mentoringiem, konsultingiem. Sam wolę to wcześniejsze określenie – sparingpartner. Moi rozmówcy zresztą też. Założenia swojej roli podczas tych rozmów opisałem już osobno wcześniej („Jestem bardem w Twoim zamku” – link).

Co się dzieje podczas takich rozmów? To bardzo ważne pytanie o proces. Pominięcie go prowadzi zwykle na manowce. Otóż dzieje się rzecz następująca. Jeden rozmówca przychodzi z własną wersją otaczającego go świata. Oczywiście subiektywną, bo trudno o inną. Często nawet nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo subiektywną. Przekazuje ją drugiemu rozmówcy, a ten na podstawie tego, co usłyszał (co nie jest tym samym, co pierwszy powiedział) przetwarza wedle swoich wzorców ten świat przetworzony przez pierwszego. Inaczej nie może zresztą być. Obaj używają do tego komunikacji językowej, z wszystkimi jej niedoskonałościami. W efekcie obaj rozmawiają o świecie przemielonym kilkakrotnie. Dyskutują o tym, co się drugiemu wydaje na temat tego, co wydaje się pierwszemu. Nawet jeśli ten drugi ma na tyle zdrowego rozsądku i doświadczenia, by nie przyjmować wszystkiego na słowo, to wciąż pozostają w tym samym, początkowym, niedoskonałym i filtrowanym kilkakrotnie zasobie informacji.

Jeżeli z tym zostaną, to klops jak diabli. Szczególnie, gdy ten drugi uwierzy, że opanował jakąś tajemną sztukę „terapii”. A słowo „sztuka” jest jednym z najczęściej nadużywanych i najczęściej oznacza ono jedno – brak jakichkolwiek weryfikowalnych reguł. Co stwarza pole do wyjaśniania wszystkiego wszystkim.

Co z tym zrobić? W przenośni i dosłownie to samo: wyjść z zaklętego kręgu dwóch umysłów na zewnątrz. Systematycznie weryfikować to, co mi/nam się wydaje z sygnałami od innych ludzi. Systematycznie sprawdzać stawiane hipotezy (a wszystko to tylko hipotezy) i dokładać nowy materiał. Koncentrując się zresztą na tym, co naszym hipotezom zaprzecza, zamiast szukać tylko potwierdzeń. Z tego kluczowego powodu zadaję konsekwentnie tytułowe pytanie. Rozmówcom oraz sobie podczas własnych procesów autorefleksyjnych.

Przykład

„Bardzo poprawiają się moje relacje z zespołem”. A skąd to wiesz?!

„No… wiem, czuję to, lepiej mi, rozmawia się jakoś fajniej, czuję energię”. Czy ktokolwiek z zespołu lub otoczenia w jakikolwiek sposób też Ci to powiedział? A może chociaż ich zachowania są na tyle inne, że wspierają hipotezę „jest lepiej”? Czy te zachowania są powtarzalne, czy jednostkowe? Itp….

„No… nie…, po prostu czuję”. Twoje samopoczucie jest oczywiście ważne. Ponieważ rozmawiamy jednak o relacjach z otoczeniem, to… idź i się dowiedz na zewnątrz, proszę. Sprawdź, czy inni widzą i czują podobną poprawę. Wtedy dostaniemy nowy materiał do dyskusji.

Stałe wychodzenie na zewnątrz, to eksperymentalna weryfikacja hipotez. Bez tego, ani rusz. Wielokrotnie już przekonałem się, jakie to fundamentalne i potężne narzędzie. Bez niego, ani rusz. Dopiero działając w ten sposób mam szansę stać się prawdziwie pomocnym sparingpartnerem rozmówcy, czyli moderatorem/wsparciem jego procesu autorefleksji, czyli… wspomnianym symbolicznym bardem. Za to bez żadnych naleciałości władania „sztuką” tajemną.

A SKĄD TO WIESZ?

Previous Akademia Psychologii Przywództwa - podcast
Next H.D. Thoreau, "O obywatelskim nieposłuszeństwie"

Powiązane wpisy

Autorefleksja

Work-life-balance, odczarowanie mitu

To kluczowy artykuł. Jest szkieletem, który łączy ogromną część innych moich publikacji dotyczących autorefleksji w logiczną całość. Z wielu puzzli w tym momencie powstaje bardzo już klarowny obraz. Używając tolkienowskiej

Autorefleksja

„Kto zna mnie tylko z moich publikacji, ten mnie nie zna”

Któryż z soszialowych guru napisał tę uwagę? Otóż autorem jest Gottfried Wilhelm Leibniz w liście do Vincentiusa Placciusa z… 1696 roku. Internetu wtedy nie było, ale korespondencja listowna tętniła niezwykle

Autorefleksja

Policjanci jak rycerze. Prawdziwi, nie z legend

Rycerze Historie o rycerzach chyba wszyscy znamy. Dzielni, szlachetni, gotowi do poświęceń, wyszkoleni. Mieli nawet swój kodeks z kluczowymi powinnościami. Wierność, pobożność, męstwo, roztropność, dworność, hojność, uczciwość, szacunek dla innych.